Planując wyprawę do Iranu spodziewałam się, że w panującym obecnie w Polsce klimacie wtórnego analfabetyzmu, islamofobii i nieznajomości atlasu świata będzie czekać mnie dużo wyjaśniania, po co ja tam w ogóle jadę. Przecież tam jest (tak, tak) wojna! Terroryści! Niebezpiecznie! Ci potworni muzułmanie! Jedno zasłyszane durnoctwo prześcigało w pomysłowości drugie, nie mogłam więc nie odnotować całej listy i ją tutaj omówić, żeby raz na zawsze obalić najpopularniejsze mity.
Pierwsze 4 punkty to przekonania osób młodych (wykształconych, raczej zamożnych, posiadających na koncie różne wycieczki zagraniczne i kredyty hipoteczne), zasłyszane na korporacyjnej imprezie. Tak się złożyło, że tuż przed nią zarezerwowaliśmy bilety, moja ekscytacja była ogromna i nie mogłam nie opowiadać o planowanej podróży. Reszta to już zbiór anonimowych głupot, spisywanych jak leci.
Najchętniej przy każdym punkcie dodawałabym zdjęcie lub rysunek twarzy, która je wymawia. Niestety, nie jestem w ich posiadaniu, postaram się więc pokrótce opisać. Zanim osoba wypowiada komentarz można zaobserwować u niej lekki/średni wytrzeszcz oczu i rozchylenie ust. Po sekundzie milczenia dochodzi do defensywy: długie „yyy” i wypowiedzenie komentarza jak w poniższych punktach. Ton wypowiedzi albo przypomina babcię, ostrzegającą łakome wnuczęta przed połykaniem pestek arbuza („Bo ci w brzuchu wyrośnie!”), albo komentowanie wyglądu rozjechanego kota/psa/gołębia – od pseudotroski do poczucia wyższości i ulgi, że daleko stoi się od tych zwierzęcych zwłok. Ale ja już stoję niebezpiecznie blisko… I mam w brzuchu kiełki arbuza! Czy ja do cholery oszalałam?!
A po co ty tam się pchasz?
Hmmm… Pomyślmy nad odpowiedzią, ale nie za długo, bo komentarz jest po prostu bezgranicznie głupi. Przykro mi, że muszę go tak ocenić, ale, do cholery! Kraj, który ma 1 648 000 kilometrów kwadratowych powierzchni, leży nad dwoma Morzami – Kaspijskim i Arabskim (Zatoką Perską), kraj wysokich pasm górskich Zagros i Alborz, kraj nieprawdopodobnych form skalnych, pustyń, lasów, niezliczonych ogrodów, drzew pomarańczowych i granatowych, winorośli i gajów oliwnych. Starożytne mocarstwo w regionie. Kraj poetów, rozwoju pisma i języka, ojczyzna zoroastrian… Nie, tu z pewnością nie ma nic do oglądania.
Iran? Wrócisz bez głowy!
Nie do końca wiem, co miał na myśli autor powyższego komentarza, ale chyba chodzi o karę śmierci. Tak, w Iranie jest wykonywana kara śmierci. Nie, nikt nie chodzi po ulicy i nie skazuje z miejsca na dekapitację z byle powodu, ani nie ucina głów dla zabawy, jak chyba wyobrażał sobie komentujący. Najczęściej takie wyroki zapadają za morderstwa i przestępstwa związane z przemytem i handlem narkotykami. Egzekucje odbywają się przez powieszenie, a nie przez ścięcie, jak ma to miejsce w Arabii Saudyjskiej.
Kara śmierci to nie jest dla mnie łatwy temat i nie będę mu w tej chwili poświęcać jej więcej miejsca. Jeśli jesteście zainteresowani polecam raport z 2015 roku (można też znaleźć podobne z lat wcześniejszych). Jeśli chcecie, żebym poświęciła egzekucjom w Iranie osobny post, dajcie znać w komentarzach. Zrobię co w mojej mocy, żeby przedstawić temat na tyle rzetelnie, na ile pozwolą mi źródła.
A masz już burkę?
Nie mam, nie miałam, nie była i nie będzie mi potrzebna. Burkę chyba najłatwiej i najtrafniej opisać jako wór na całe ciało z plecionką/siatką na wysokości oczu. Świat zachodni dowiedział się o istnieniu burek po agresji USA na Afganistan w październiku 2001 r. Rządzący od lat 90. na terenie Afganistan talibowie narzucili żyjącym tam kobietom noszenie tego stroju. Iran co prawda graniczy na wschodzie z Afganistanem, ale co to ma do burki? Irańskie kobiety w różny sposób się ubierają. Jedne noszą dżinsy i ledwo zakrywające tył głowy chusty, inne tuniki i manto, inne całkiem zakrywają głowy chustami, niektóre chodzą w czadorach – płaszczach uszytych najczęściej z jednego kawałka materiału, którymi okrywają siebie (pod nimi często noszą zwykłe ciuchy). Nie noszą burek ani niqabów (zasłony na twarzy), tym bardziej taki wygląd nie jest oczekiwany od osób odwiedzających kraj.
Jedynie na samym południu widziałam kobiety noszące coś w rodzaju masek, zakrywających obszar wokół oczu i nozdrza. Wyjaśniono mi, że są to elementy plemienne, noszone ze względu na warunki atmosferyczne (pustynny wszędobylski pył, burze piaskowe, piekące słońce). Chętnie jeszcze kiedyś zbadam temat i poświęcę mu więcej miejsca.
Nie będziesz mogła prowadzić samochodu!
Nie będę i nie mogłam. Wiecie, dlaczego? BO NIE MAM PRAWA JAZDY!
Znów ktoś pomylił Iran z Arabią Saudyjską – jest to jedyny kraj na świecie, w którym faktycznie kobiety mają zakaz prowadzenia samochodów, choć ptaszki ćwierkają o szykujących się zmianach (sprawdź tu).
Kobiet za kółkiem jest na oko tyle samo, co panów. O zgrozo, nawet prowadzą taksówki!
Tylko wróć ty tam z tego Wschodu!
W domyśle: bo na pewno cię zaaresztują/zdekapitują/sprzedadzą za trzy kozy. Nawet nie wiem, jak mam to skomentować. Iran jest najbezpieczniejszym krajem, w jakim miałam okazję być. Bardziej obawiam się wracając po zmroku z pracy do domu (i jest to lęk codzienny, stały) niż jeżdżąc po Iranie. Jedyne, co według mnie faktycznie stanowi zagrożenie, to ruch uliczny w miastach. Najdelikatniej mówiąc, jest nieuporządkowany i nigdy się nie kończy – trzeba po prostu wyjść na ulicę, niemalże pod koła pędzących aut i motorów. One albo zatrzymają się, albo zwolnią, albo cię wyminą. Jednak opór i strach przed dosłownym pchaniem się pod koła jest na początku olbrzymi.
Nienajlepszą sławą w śród samych Irańczyków cieszą się tereny pogranicza afgańskiego i pakistańskiego, ale mi osobiście nie było po drodze z tamtymi obszarami. Przewodniki w tej kwestii nie są też specjalnie zachęcające.
Ach, no i oczywiście jeśli bym została to na pewno nie z powodu bycia ofiarą, a z miłości do Iranu. To chyba różnica?
Pojedziecie nad Morze Martwe?
Geografia się kłania. Iran to nie Izrael (chociaż też na „i”) ani Jordania. Nie ma dostępu do Morza Martwego. Od Bandr-e Abbas do Morza Martwego odległość wynosi ok. 2500 km. Chętnie zobaczę najbardziej zasolone morze świata, ale jak wybiorę się do Jordanii.
Strasznie tam drogo!
Litr paliwa – ok. 1 zł
Litr wody – ok 1 zł
Bilet na pociąg (wagon sypialny 2 kl., trasa -1500 km) – 85 zł
Nocleg w pokoju 2-osobowym – 50-80 zł
Falafel – 2-4 zł
Obiad – do 10 zł
Śniadanie w hotelu dla 2 osób – 15 zł
Jeśli to jest drogie, to nie wiem, jak określić moje wydatki w Polsce.
Tam jest wojna!
Nie, „tam” nie ma wojny. Ostatnia wojna w Iranie toczona była z Irakiem w latach 1980-88. Ostatnie niespokojne czasy – Zielona Rewolucja, spowodowana niezgodą na powtórną elekcję prezydenta Ahmadineżada, miała miejsce w 2009 r.
I tak dla przypomnienia – Iran to nie Irak, chociaż bywa z nim często mylony. Nie ma też nic wspólnego z tak zwanym „Państwem Islamskim”, które jest organizacją fundamentalistów sunnickich, uznających szyitów za najgorszych odszczepieńców od wiary i skazujących ich na śmierć. Religią oficjalną Iranu jest… szyizm. Kojarzenie zatem jednych z drugimi jest co najmniej wysoce niepoprawne.
Do tych Arabów?
Nie, do tych Persów. Ludność arabska w Iranie to zaledwie 2% (1). Język Iranu to perski, a więc język indoeuropejski, nie semicki. Alfabet został stworzony na podstawie alfabetu arabskiego. Poza tym – nawet, jeśli byliby to Arabowie, to co z tego?
To chyba wszystkie absurdalne fantazje mniej i bardziej znajomych ludzi. Wiem, że się powtarzam, ale niewiedza nie jest fajna. Jeśli myślisz, że właśnie powiedziałaś/eś fajny dowcip powielający stereotypy, to jesteś w błędzie. Nie musisz mieć wiedzy na temat całego świata, więc po prostu zadaj pytanie – ja chętnie odpowiem.
Dajcie mi znać, o którym z mitów chcielibyście poczytać osobny, szczegółowy materiał.
_________
(1) Iran w: Popularna encyklopedia powszechna, Oficyna Wydawnicza Fogra, Kraków 2001