5. Bośnia – Kitty Genovese Bałkanów

Kategorie Nigdy więcej?,Wyróżnione wpisy

Po II wojnie światowej popularność zyskało hasło „Nigdy więcej”, stworzone przez więźniów nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Nigdy więcej wojny. Nigdy więcej obozów śmierci. Nigdy więcej ludobójstw. Historia pokazuje jednak, że ludzkie okrucieństwo nie skończyło się w roku 1945. Nazywam się Sylwana Dimtchev, a Ty słuchasz podcastu „Nigdy więcej”. Audycji o ludobójstwach, które wydarzyły się po II wojnie światowej. Sezon pierwszy. Srebrenica. Bośnia i Hercegowina. Rok 1995.

Odcinek piąty. Wojna w Bośni – część pierwsza

Tak jak ostrzegałam Was w odcinku pierwszym: tego podcastu nie da się zrobić bez mówienia o przemocy, ponieważ jest o przemocy, jest o ludobójstwie i w tym odcinku na pewno pojawią się takie dość mocne opisy związane z wojną. Z tego odcinka dowiecie się, jak wyglądała wojna w Bośni, ale nie będziemy tutaj wchodzić w detale i szczegóły militarne, ponieważ to nie jest mój cel. To nie jest też moja wiedza. Na tym się nie opiera. Ja jednak bardziej koncentruję się na przebiegu i na historii ludzi. W tym wszystkim interesują mnie ludzie i oni są dla mnie najważniejsi.I z tego odcinka też dowiecie się, jak doszło do powstania tak zwanych bezpiecznych stref. Oznacza to, że zbliżamy się wielkimi krokami do głównego tematu tego podcastu, czyli samego ludobójstwa w Bośni i Hercegowinie.

Samego ludobójstwa w Srebrenicy natomiast nie da się o nim opowiedzieć bez oderwania od tych wszystkich danych, które wam przekazałam w dotychczasowych czterech odcinkach. Tak samo nie da się opowiedzieć o tym barbarzyńskim akcie ludobójstwa, pomijając całą wojnę, dlatego że w mojej opinii cała wojna w Bośni miała charakter ludobójczy, ponieważ była wymierzona wprost w cywili, miała ich zmieść z powierzchni ziemi, miała ich unicestwić. Boszniaków miało nie być, miało nie być ich miast, miało nie być ich kultury. I to nie tylko 11 lipca 95 roku jest znaczący pod kątem próby przejęcia terenu Boszniaków, próby wymazania tego narodu, ale też wszystkie działania wojenne od 1992 roku, ale też przygotowania do wojny w roku 91. Więc nie przedłużając tego wstępu, bo odcinek na pewno będzie długi. Zacznijmy, przejdźmy do sedna, czyli do roku 91. Ale jeszcze zanim opowiem Wam, co dokładnie wydarzyło się w roku ’91.

Dale Tatum w swojej książce „Genocide at the dawn of 21 century” nazwał Bośnię Kitty Genoves Bałkanów i nie mogłabym się z tym porównaniem bardziej zgodzić. Jeżeli jesteście fanami/fankami true crime, to na pewno znacie historię Kitty Genovis i „efekt Genovis” albo „efekt sąsiedztwa”, który któremu właśnie Kitty Genovese nieświadomie dała początek. Ale nie będę zakładała, że wszystkie osoby słuchające znają tę historię, więc pozwólcie, że szybko Wam ją streszczę i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi minutami przesłuchanego podcastu i kolejnymi faktami będziecie rozumieć skąd to porównanie, a teraz ja za tym porównaniem idę. Mam też nadzieję, że dzięki niemu uda Wam się łatwiej zapamiętać, skojarzyć pewne fakty i ogólny rezultat wojny i reakcję, a właściwie jej brak, jeśli chodzi o społeczność międzynarodową.

Kitty Genovese

była mieszkanką Nowego Jorku, która w 1964 r., idąc ze swojego zaparkowanego auta do mieszkania, została dźgnięta nożem, a następnie, kiedy próbowała uciec i uciekła do klatki, została na tej klatce schodowej przez swojego napastnika zgwałcona i miało to miejsce dosłownie pod domem jej przyjaciela, bo Kitty znała swoich sąsiadów, i całe to zdarzenie było widziane przez około 11 świadków – sąsiadów Kitty, którzy widzieli i nie zareagowali, bo albo nie wiedzieli jak zareagować, albo się przestraszyli, albo uznali, że jest to awantura między dwiema pijanymi osobami. Kitty pchnięta nożem zataczała się na boki i wyglądała, jak ktoś pijany.

W rezultacie tego okropnego napadu Kitty umarła i po jej śmierci do Timesa (gazety) trafił artykuł zatytułowany „37 osób widziało jej śmierć i nikt nie zareagował”. Oczywiście to potem zostało odkręcone, że nie 37, tylko 11. I nie, że nikt nie zareagował, tylko zareagowano za późno, nieodpowiednio. Nie wiedziano, jak zadzwonić po policję. Dzwoniono między sobą do sąsiadów. No ale wiadomo, jak to jest z plotką. Podobnie zresztą jak pamiętacie pewnie z drugiego odcinka albo trzeciego, kiedy mówiłam o Martinoviću. Mimo, że tę plotkę potem próbowano odkręcić, to jak jest już puszczona w świat, to żadne wystosowane dementi nie zmienia tego, co zostało zapisane w społecznej pamięci.

I tak też było tutaj. Do tego stopnia, że po śmierci Kitty Genovese jej przypadek został opisany jako zjawisko socjologiczne i nazywa się właśnie „efektem Genovese” albo „efektem sąsiedztwa. I to jest coś, co być może znacie nawet nie pod tą nazwą: jeżeli jedno zdarzenie, jeden wypadek obserwuje dużo ludzi, to odpowiedzialność się rozkłada i łatwiej jest ludziom zignorować to, co się dzieje. Dlatego właśnie, jeżeli jesteście w niebezpieczeństwie i to niebezpieczeństwo dzieje wam się w miejscu, gdzie jest dużo ludzi, to nie krzyczycie „Ratunku! Pomocy!” tylko krzyczycie: „Pani w żółtej kurtce dzwoni na policję! Pan z czerwoną torbą dzwoni po karetkę!  Pani tam w sukience robi to i tamto!”

Ludziom jest łatwiej zignorować „Ratunku! Pomocy!”, bo mają wrażenie, że skoro jest tyle ludzi dookoła, to na pewno ktoś zareaguje. I dokładnie tym się kierowała większość sąsiadów, która widziała, co się dzieje Kitty: albo widziała, że komuś coś się dzieje, ale nie do końca była w stanie zareagować, bo się bała, bo policja była niewydolna, bo wtedy nie było jeszcze takiego numeru alarmowego, jak jest teraz. Teraz w USA to jest 911, w reszcie świata zazwyczaj to jest 112. Na pewno w Polsce jest 112. Wtedy trzeba było dzwonić na konkretny komisariat policji i to się wiązało często z nieprzyjemnościami. Ludzie się bardziej tej policji bali, no i wiadomo, nie wiedzieli, jak zareagować. Stąd mamy też to porównanieDale’a Tatuma, że Bośnia jest Kitty Genovese Bałkanów. Dlaczego? Odcinek trzeci zakończyłam podając informację, która republika jugosłowiańska i kiedy ogłosiła niepodległość. I jak pamiętacie, mam nadzieję,

Bośnia i Hercegowina ogłosiła tę niepodległość w marcu 1992 roku

Jedne źródła podają, że 1 marca, inne, że trzeciego. W każdym razie uznanie tej niepodległości przez kraje świata nastąpiło około miesiąca później, właśnie w kwietniu. I dwie ciekawostki: pierwsza to taka, że Bułgaria, czyli moja ojczyzna, uznała Bośnię i Hercegowinę jako pierwsza. Jej niepodległość uznała jako pierwszy kraj na świecie. A druga ciekawostka, mniej zabawna, to taka, że kraj ONZ i generalnie publiczność międzynarodowa, tak to nazwijmy, uznała bardzo szybko niepodległość Bośni i Hercegowiny, dlatego, że bała się rozlewu krwi. Niestety to uznanie nie zapobiegło rozlewu krwi, ani później Zjednoczone nic nie zapobiegło jeszcze gorszemu rozlewu krwi. W marcu 1992 roku Bośnia i Hercegowina ogłasza niepodległość. Deklaruje niepodległość, ale jednak was cofnę rok wcześniej, do roku 91. Jest to konieczne dla pełnego obrazu sytuacji. W marcu 91 roku dochodzi do, tutaj cytat, „tajnego spotkania, o którym wszyscy wiedzieli” Franja Tudjmana i Slobodana Miloševića.

 

Franjo Tudjman to Chorwacja, przywódca Chorwatów.

Slobodan Milošević, przywódca Serbów, tej Serbii, nazwijmy to, właściwej, tej ze stolicą w Belgradzie, ponieważ jest jeszcze kolejny aktor na tej politycznej scenie, czyli Republika Serbska. O tym więcej będzie dzisiaj w dalszej części odcinka, ale na razie skupmy się na Franju Tudjmanie i Slobodanie Miloševiću. Więc oni spotykają się w małej wsi na północy Serbii, która nazywa się Karadziordziewo. Jest to jakaś posiadłość dla myśliwych, coś takiego. I niestety, ale ta dwójka nie była sądzona przez Trybunał Haski. To znaczy Slobodan Milošević był sądzony i umarł w trakcie swojego procesu na początku lat 2000, a Franio Tudjman umarł i został pochowany z wszystkimi honorami na Mirogoju w 1999 roku. Wiem, że o tym mówiłam, ale powtarzam to jeszcze raz, ponieważ jestem zdania, że powinien zostać postawiony w Hadze tak samo jak każdy inny zbrodniarz wojenny tej wojny, a tego nie dożył. A jego legenda trwa do dziś i przez to, że Milošević został postawiony przed sądem, natomiast jego proces nie dobiegł końca, a Tuman w ogóle nie został aresztowany i postawiony przed sądem.

Nie ma dokładnego wyjaśnienia, co dokładnie oni chcieli zrobić. To znaczy oni nie mogli nigdy wypowiedzieć się w tej sprawie. Natomiast dokumenty zgromadzone przez Trybunał Haski mówią jednoznacznie, że takie spotkanie miało miejsce. Mówią o tym świadkowie, zgromadzone dokumenty, późniejsze działania wojskowe i polityczne też za tym przemawiają. Otóż oni się spotkali po to, żeby podzielić między siebie Bośnię i Hercegowinę. Jaki kraj, jaka część świata, taki Ribbentrop-Mołotow.

Tak jak wspominałam wam w poprzednim odcinku, narracja nacjonalistów chorwackich była taka, że Boszniacy to po prostu katolicy, Chorwaci, którzy przyjęli islam. A narracja nacjonalistów serbskich to taka, że Boszniacy to nie jest żaden osobny naród, tylko prawosławni, Serbowie, którzy przyjęli islam. Więc zgodnie z tą logiką można było podzielić ten kraj, skoro był tylko fantazmatem i nie powinien istnieć i żaden naród boszniacki nie istniał. Nie było tam żadnej osobnej kultury, tożsamości narodowej, wspólnej historii, wspólnego folkloru. Nic z tych rzeczy. No to panowie sobie podzielili ten obszar między siebie. Jeden zgodnie z ideą Wielkiej Chorwacji, a drugi zgodnie z ideą Wielkiej Serbii.

 

Według zeznań świadków, którzy w tym czasie byli w Karadziordziewie

razem z Miloševiciem i Tudjmanem, mieli oni śpiewać: „już po tobie, Alija„. Chodziło oczywiście o Aliję Izetbegovića, czyli późniejszego prezydenta Bośni i Hercegowiny, przywódcę Boszniaków. Tudjman uważał, że zajęcie chorwackiej – i tutaj robię duży cudzysłów – „chorwackiej” części Bośni i Hercegowiny będzie bardzo łatwe, ponieważ – tutaj też cytat – „poddadzą się tak szybko, jak w XVI wieku przed Imperium Osmańskim„. Również w ’91 roku latem została przechwycona rozmowa pomiędzy Miloševićem a Radowanem Karadziciem, przywódcą bośniackich Serbów, czyli Republiki Serbskiej (o nim i o Republice Serbskiej więcej za chwilę). I w tej rozmowie. Milošević i Karadzić rozmawiali o planach na wojnę w Bośni i Hercegowinie. O armii. O helikopterach, o dowódcach armii serbskiej. Przypominam, że to jest 91 rok, więc jeszcze nie wszystkie republiki ogłosiły niepodległość! Jeszcze Jugosławia istnieje, więc teoretycznie jeszcze Bośnia jest częścią Jugosławii, bo jest to 1991. Bośnia ogłosiła niepodległość rok później, a plan militarny tego, co miało nadejść w Bośni i Hercegowinie miał kryptonim RAM, czyli ramka, co w niedalekiej przyszłości będzie bardzo znaczące dla tej części świata.

 

Co ciekawe, ten pomysł Tumana na zajęcie „chorwackiej” części Bośni i Hercegowiny nie pozostał w 1991 roku. Jak zeznaje brytyjski dyplomata i polityk Paddy Ashdown, podczas kolacji w maju 1995 roku siedział obok Tudjmana i ta kolacja była zorganizowana z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej. Paddy Ashdown poprosił Tudjmana, czy może mu naszkicować, jak wyobraża sobie kształt tego, co zostało z Jugosławii, jak to powinno dzisiaj wyglądać. A Tuman w odpowiedzi na to na menu restauracji narysował Bośnię i przez środek tej Bośni narysował linię. Po lewej od tej linii miała być Wielka Chorwacja, a po prawej – Wielka Serbia. Tudjman miał też powiedzieć, że po włączeniu Boszniaków do terytorium Wielkiej Chorwacji i Wielkiej Serbii Bośnia miała po prostu przestać istnieć. Przytaczam to tutaj dlatego, że jest to mało znany fakt, to po pierwsze. Przecież Miloszević walczył z Tudjmanem, a on z Miloševićem, a mimo to potrafili się zgodzić co do jednego – do rozbioru między siebie Bośni i Hercegowiny. Po drugie dlatego, że Tudjman jest wybielany, w ogóle Chorwacja jest wybielana. Boszniacy i wojska boszniackie też, ale o tym za chwilę.

I jeżeli sam szkic rozbioru kraju i wymazania jego mieszkańców

albo wcielenia siłą do innego organizmu państwowego nie świadczy o zamiarach ludobójczych na rok przed rozpoczęciem działań wojennych, to nie wiem, co może świadczyć.I tutaj znowu taka mała adnotacja. Mała, ale bardzo ważna perspektywa. Ja nie ukrywam, że robię cały ten podcast, całą tę serię z perspektywy boszniackiej. Robię ją z tej perspektywy, ponieważ to Boszniacy byli największymi ofiarami tej prawie czteroletniej wojny. To na ich narodzie zostało dokonane ludobójstwo. To ich terytorium jest podzielone przez traktat pokojowy, który jest niemożliwy do realizacji na dłuższą metę. I to oni przez ostatnie prawie 30 lat zmagają się z denializmem na olbrzymią skalę. Ja o tym będę mówiła w prawdopodobnie ostatnim odcinku albo w przedostatnim. Denializm będzie na sam koniec w takim podsumowaniu o tym, jak w Bośni i Hercegowinie żyje się dzisiaj. Natomiast fakt, że ja przyjmuję taką perspektywę, nie wymazuje tego, że zarówno wojska chorwackie, jak i Armia Bośni i Hercegowiny dokonywały pogwałcenia konwencji genewskich i też stawały przed Trybunałem w Hadze, dokonywały zbrodni wojennych. Natomiast nie dopuściły się ludobójstwa, co oczywiście nie zmazuje ich winy.

Ludobójstwo nigdy nie może być usprawiedliwione

To nie jest tak, że ci zrobili mi to, to ja im zrobię dwa razy gorzej. To nigdy nie może być usprawiedliwienie. To nie jest takie: a oni nam spalili wioskę! To my im spalimy trzy wioski.! Ktoś, kto czyta, mówi: aha, no dobrze, no tak, to się zemścili, no nie? Nie. Nie ma czegoś takiego, co by usprawiedliwiało ludobójstwo. Poza tym ludobójstwo nie dzieje się w ciągu nocy, a jest poprzedzone odpowiednimi działaniami i ruchami na scenie politycznej, społecznej, odpowiednim podgrzewaniem nastrojów. Mam nadzieję, że już z poprzednich odcinków to wyniknęło. Więc jeszcze raz: moja perspektywa jest perspektywą boszniacką, ponieważ to Boszniacy są największymi ofiarami tej wojny. Natomiast jeśli chodzi o masowość, no to tutaj całą pulę zgarnęła Serbia i Republika Serbska. To, co zostało z armii Jugosławii? Nie wykluczam, że być może, jeżeli będzie też taki odzew, jeżeli będzie taka potrzeba, to w jakichś bonusowych odcinkach do tego podcastu może zrobię coś o tak zwanej „drugiej stronie”. Natomiast nawet te karygodne czyny, których się dopuszczała Armia BiH na przykład przy przetrzymywaniu więźniów wojennych, to w dalszym ciągu nie jest usprawiedliwieniem, nie jest odpowiedzią. Nie jest przyzwoleniem na to, co Serbia i CHorwacja Bośni zrobiły.

Natomiast Chorwacja…

Z Chorwacją było tak, że najpierw walczyła razem z Bośnią przeciwko Serbii i  „Jugosławii”. Tutaj też cudzysłów, bo z Jugosławii już nic nie zostało – poza Serbią i Czarnogórą. A potem walczyła -t o była wojna w wojnie – walczyła też z Bośnią i Hercegowiną, co jest zrozumiałe w świetle tego spotkania ze Slobodanem Miloševićem w Karadziordziewie w ’91. Natomiast to nie Chorwaci zrobili Srebrenicę, mówiąc oględnie.

Więc jeśli mamy to już wyjaśnione, to chciałabym przejść dalej, bo mam dzisiaj naprawdę spory materiał do opowiedzenia. W tym samym 1991 roku SDS – Serbska Demokracka Sranka dowodzona przez Radovana Karadzića, organizuje referendum na terenach zamieszkałych przez bośniackich Serbów. Chodzi o referendum, w którym ci bośniaccy Serbowie utworzyliby osobne państwo -Republikę Serbską. Oczywiście docelowo miała być to część Serbii – Wielka Serbia. No ale żeby zachować jakiś pozory odrębności, no to miała to być po prostu Republika Serbska.

 

Władze Bośni i Hercegowiny uznają to referendum za niekonstytucyjne,

a tym samym Serbowie bośniaccy rozpoczynają działania separatystyczne pod wodzą Radovana Karadžicia. I to nazwisko możecie zapamiętać i zapisać tuż obok nazwiska Slobodana Miloševića, ponieważ Karadžić dla bośniackich Serbów jest tym, kim Milošević dla Serbów z Serbii ze stolicą w Belgradzie. Ale tak naprawdę to są dwa imiona tego samego zła, które się nazywa motywowane nacjonalizmem zbrodnie wojenne.

9 stycznia 1992 roku Republika Serbska proklamuje niepodległość

28 lutego tego samego roku spisuje swoją konstytucję, a już w marcu 1992 roku na terenie Bośni i Hercegowiny przeprowadzane jest referendum niepodległościowe. Oczywiście Bośni, która włącza w siebie Republikę Serbską. Natomiast bośniaccy Serbowie w większości zbojkotowali to referendum. Mówimy tu oczywiście o tych bośniackich Serbach, którzy chcieli się od Bośni i Hercegowiny odłączyć, stworzyć Republikę Serbską i docelowo przyłączyć do Serbii, tworząc tym samym Wielką Serbię. Ponad 90% tych osób, które były upoważnione do głosowania i wzięły udział w referendum, zadecydowały o odłączeniu się Republiki Bośni i Hercegowiny od Jugosławii i tym samym Bośnia zyskuje niepodległość w kwietniu.

Niepodległość Bośni i Hercegowiny jest uznana na arenie międzynarodowej i kilka dni po tej Deklaracji Niepodległości wybucha wojna. Okrutna, bratobójcza, sąsiadobójcza, ludobójcza wojna, która z żadnej strony nie była wojną religijną, jak bardzo często przedstawiały ją w owym czasie zachodnie media. Kwestie religijne, owszem, grały rolę, ponieważ były sprzężone z kwestiami etnicznymi, ale o religię w ogóle nie chodziło. Po prostu na tym terenie doszło do etnicyzacji religii, czyli konkretna religia była związana z konkretnym etnosem.

Bez względu natej wojny przyczyny, jej skutki w liczbach są straszliwe. Do dzisiaj. Bośnia boryka się z rezultatami tej wojny, jednocześnie na płaszczyźnie społecznej, jak i indywidualnej, bo ciężko jest znaleźć w Bośni osobę, poznać kogoś w Bośni, kto nie przeżył wojny albo nie jest blisko związany z kimś, kto przeżył, umarł, walczył, został okaleczony i tak dalej. Więc ile ludzi, tyle historii. I jest to o tyle straszne, że te historie są do siebie bardzo podobne, a jednak się od siebie różnią, bo różni je osoba, którą to spotkało.

Kiedy zwiedzałam sarajewskie muzea związane z wojną,

w których są przytaczane historie osób, które tę wojnę przeżyły, to nawet jeżeli to było któreś z kolei muzeum i  setna z kolei historia, to ja nie potrafiłam przejść obok niej obojętnie, nie potrafiłam się w nią nie wczytać. W jakiś sposób ta jednostkowa tragedia.. Nie chcę powiedzieć, że mnie pociągała, ale czułam taką potrzebę przeczytania tej historii i jakiegoś  jej przeżycia, przeżycia empatii w sercu do co do każdej z tych osób, żeby, w moim rozumieniu, uznać tragedię tej osoby. Na poziomie też jednostkowym, bo bardzo często, kiedy się myśli o wojnie, o różnych tragediach, gdzie dotkniętych jest cała masa ludzii, zapomina się właśnie o tym jednostkowym koszmarze.

Mimo mojego prywatnego skoncentrowania na jednostkach w takiej wojnie, rzućmy okiem na ogólne statystyki:

  • w samym oblężeniu Sarajewa zginęło 11 000 ludzi. To tyle, ile liczy sobie miasto Myślibórz;
  • 1600 ofiar stanowiły dzieci. 1600 to cała populacja osiedla Widawa, obok Psiego Pola we Wrocławiu;
  • W całej wojnie w całej Bośni i Hercegowinie zginęło 100 000 cywili. 100 tysięcy liczy sobie miasto Kalisz;
  • Przesiedlonych zostało 2 miliony ludzi. 2 miliony ludzi to jest oficjalna populacja Warszawy;
  • między 20- a 50 000 kobiet zostało poddanych gwałtom ludobójczym. 20 000 liczy sobie miasto Rawicz, a 50 000- Mińsk Mazowiecki. Osobiście jednak uważam, że są to bardzo niedoszacowane liczby i nie znamy i nigdy nie poznamy dokładnej liczby zgwałconych kobiet;
  • 40 000 osób zostało uznanych za zaginionych. 40 000 to całe Świnoujście;
  • od 1995 roku odkryto 3 000 masowych grobów. Nie można też zapomnieć o największym masowym grobie w tej części świata i w tej wojnie, czyli o rzece Drinie.

Podczas mojego ostatniego pobytu w Sarajewie,

w czerwcu 2024 r., miałam hotel oddalony nieco od centrum i żeby do niego się dostać  to głównie spacerowałam i w pewnym momencie musiałam przekraczać Miliackę, czyli rzekę płynącą przez Sarajewo. Robiłam to zawsze w tym samym punkcie. Jakoś tak mi się dobrze szło i już pierwszego dnia zauważyłam, że na tym moście jest tablica pamiątkowa. Wszędzie w Sarajewie są różne tablice pamiątkowe, różne rodzaje pomników lub jakichś zaznaczonych elementów w architekturze, które mają o czymś przypominać. A że mój wyjazd do Sarajewa był właśnie po to, żeby jak najwięcej dodatkowych informacji zebrać, to zobaczyłam co jest na tym moście napisane i przeczytałam tam fragment wiersza:

Kap moje krvi poteče
i Bosna ne presuši

„Popłynęła kropla mojej krwi i Bośnia już nie wyschnie”. I tu Bośnia to po bośniacku to Bosna. To jest jednocześnie i rzeka, i i kraj. Zauważyłam, że oprócz tego wiersza, są tam napisane dwa nazwiska: Suada Dilberović i Olga Sučić  i data: 6.04.1992. Jak się okazuje, nawet po tylu latach i tylu zebranych, przeczytanych, przeanalizowanych materiałach, można się zawsze czegoś nowego dowiedzieć. Bo w tamtym momencie nazwiska Olgi i Suady nic mi nie mówiły. Więc kiedy dotarłam do hotelu i sprawdziłam te nazwiska, to okazały się one niezwykle kluczowe dla tego podcastu.

W 1991 roku, kiedy Chorwacja ogłosiła niepodległość, a krótko po tym wybuchła w niej wojna, poprzedzona też wojną dziesięciodniową wojsk jugosłowiańskich ze słoweńskimi, przez Sarajewo i w ogóle przez Bośnię, zaczęły przetaczać się protesty przeciwko wojnie, protesty pokojowe nawołujące do polubownego rozwiązania konfliktowych spraw. Był nawet olbrzymi koncert w 91 roku na stadionie, który był Stadionem Olimpijskim w ’84. Roku. Bo to też warto odnotować, że Sarajewo było gospodarzem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1984 roku i wtedy oczy całego świata były skupione na Sarajewie, na igrzyskach sportowcach, wielkiej, wspaniałej imprezie. A niecałe 10 lat później znowu te oczy się na Sarajewie skupiły, ale już niestety z zupełnie innego powodu.

Do jednego z takich protestów doszło właśnie 6 kwietnia 1992 roku

Jest to niezwykle okrutne i ironiczne, że ten protest pokojowy, ten protest przeciwko wojnie, dał właśnie początek wybuchu wojny w Bośni i Hercegowinie i początek oblężenia Sarajewa. Otóż, kiedy ludzie protestujący dotarli właśnie do tego mostu, dzisiaj nazywanego mostem Olgi i Suady, a wtedy po prostu mostem Werbania, w 1992 roku te protesty wyglądały już zupełnie inaczej. Do Serbii, czyli bośniaccy Serbowie tworzyli barykady. Na niektórych ulicach zasieki i ludzie protestujący przychodzili pod te zasieki albo w pobliże tych zasieków, próbując je sforsować, przekroczyć lub też nawołując do rozebrania tych barykad, co oczywiście nie przynosiło niestety pozytywnego skutku.

I jeden z takich protestów miał miejsce 5 albo 6 kwietnia ’92 roku. Tutaj też nie jestem pewna tej daty, bo różne źródła podają 5, a inne źródła podają 6 kwietnia. Ja myślę, że to był jednak 6 kwietnia, bo też ta data jest oficjalną datą rozpoczęcia wojny w Bośni i Hercegowinie. I właśnie tego 6 kwietnia pod zasieki stworzone przez bośniackich Serbów przyszedł protestujący tłum. A wśród tego tłumu znajdowały się dwie kobiety Suada Dilberović, studentka medycyny i Olga Sučić, urzędniczka. Kiedy one razem z innymi protestującymi próbowały sforsować zasieki, z hotelu Holiday Inn padły pierwsze snajperskie strzały. I Olga, i Suada zostały pierwszymi ofiarami tej wojny. Właśnie tam, na moście, właśnie tam, gdzie znajduje się tablica ku ich pamięci. I te pierwsze snajperskie strzały z hotelu Holiday Inn, który okrył się w trakcie tej wojny złą sławą, dały początek okrutnej, prawie czteroletniej wojnie: bratobójczej sąsiadobójczej, ludobójczej. Wyniszczającej wojnie, z której skutkami społeczeństwo Bośni i Hercegowiny zmaga się do dzisiaj.

Zamordowanie przez serbskiego snajpera Olgi Sučić i Suady Dilberović 6 kwietnia 1992 roku ma nie tylko wymiar symboliczny. Kobiety próbowały sforsować w ramach protestu serbskie barykady przy moście Vrbanja, dzisiaj już nazwanym mostem Olgi i Suady. Z resztą, most ten znajduje się w pobliżu tak zwanej Alei Snajperów, o której powiem Wam w tym odcinku tylko troszkę później, ale również stanowi oficjalny pierwszy dzień wojny w Bośni i Hercegowinie. Wojny, którą Serbia i Chorwacja lubią nazywać wojną domową. Natomiast trudno mówić tutaj o wojnie domowej, kiedy ma dojść do rozbioru kraju pomiędzy dwie inne jednostki państwowe za pomocą mieszkańców tego terytorium. Bo trzeba wiedzieć, że w oblężeniu Sarajewa, które właśnie zaczęło się 6 kwietnia, największą siłę stanowiły siły tak zwanych „domaći Srbi”, czyli lokalnych Serbów. Dzięki temu też bardzo dużo Serbów zamieszkujących Sarajewo w przededniu wojny to miasto opuściło. Mieszkańcy Sarajewa do końca nie chcieli wierzyć -przynajmniej tak to wynika z różnych relacji, które przeczytałam i usłyszałam – nie chcieli wierzyć, że ta wojna wybuchnie. Oczywiście rozumieli, że coś się dzieje w dniach poprzedzających wybuch wojny; dużo mieszkańców Sarajewa serbskiego pochodzenia opuściło stolicę. Poza tym od jesieni 1991 roku, pod przykrywką prowadzenia manewrów wojskowych JNA, czyli armia jugosłowiańska – bo pamiętajcie, że w 91 roku jeszcze Bośnia i Hercegowina ciągle była częścią Jugosławii – budowała miejsca stacjonowania wojsk na wzgórzach okalających Sarajewo. Dużo cywilnych mieszkańców Sarajewa wiedziało, że coś tu nie gra, że coś wisi w powietrzu. Stąd też protesty wybuchały już od 91 roku. Natomiast jednostka cywilna nie ma władzy, nie ma mocy nad wojskiem, więc mieszkańcy mogli się tylko temu przyglądać, kręcić z niedowierzaniem głową i przekazywać sobie takie informacje.

I tak w ciągu pół roku obwarowanie Sarajewa przez serbskie siły osiągnęło długość 60 kilometrów. Wojna wybuchła 6 kwietnia. Oblężenie Sarajewa będzie trwało przez następne 1425 dni. To są prawie cztery lata. Zaczęło się w kwietniu ’92 roku i skończy się formalnie w grudniu 1995 roku, razem z podpisaniem traktatu w Dayton. Natomiast rzadko kiedy wojna kończy się jak przecięta mieczem. Mówi się, że jeszcze w styczniu 96 roku można było zginąć od zbłąkanej snajperskiej kuli. To, co jest bardzo ważne, żeby uświadomić sobie pozycję Bośni i Hercegowiny w tamtym czasie, to kwestia posiadania siły wojskowej i sprzętu wojskowego w ogóle.

 

Wraz z wybuchem wojny NATO nałożyło embargo.

Nie można było wywozić i wywozić broni z terenu byłej Jugosławii, a w praktyce tylko cierpiała na tym tylko Bośnia i Hercegowina, ponieważ geograficznie była odcięta od świata. Sarajewo było okrążone przez prawie cztery lata, co w ogóle stanowi najdłuższe oblężenie miasta w historii nowożytnej. Sarajewo było okrążone. Bośnia jedyne granice, jakie miała, to ze swoimi agresorami, Serbami i z drugimi agresorami – Chorwacją. Embargo w żaden sposób nie dotknęło wojsk serbskich ani chorwackich. A to dlatego, że Serbię po cichu zbroiła Rosja i Izrael, a z kolei Chorwacja ma granicę z Węgrami i przez tamtą granicę mogła szmuglować broń, amunicję. Bośnia została zupełnie na lodzie. Embargo oczywiście zostało nałożone pod pretekstem: „Jeżeli damy im broń, to oni będą się jeszcze bardziej zarzynać”. A prawda była taka, że przez nałożenie embarga Bośnia nie miała się czym bronić. Większość zawodowych żołnierzy jugosłowiańskich to byli Serbowie. Stolicą Jugosławii był Belgrad, więc naturalnie tam skupiała się cała wierchuszka, również wojskowa. W momencie, kiedy republiki odłączały się od Jugosławii, traciły dostęp do tamtego wojska.

A trzeba wiedzieć, że wojsko jugosłowiańskie było czwartą największą armią w Europie w tamtym czasie, więc Serbowie mieli dostęp do gigantycznych zasobów zarówno personalnych, jak i sprzętowych. Embargowi śmiali się w twarz, ponieważ bracia Rosjanie bardzo chętnie ich dozbrajali, a Bośnia nie miała tego przywileju. Większość armii Bośni i Hercegowiny stanowili ochotnicy – wojskowa łapanka, ludzie, którzy chcieli walczyć za swój kraj, ale nie mieli ani doświadczenia, ani jakiegoś szczególnie dobrego przeszkolenia wojskowego. W momencie, w którym wybuchła wojna w Bośni, kiedy zaczęło się oblężenie Sarajewa, w naturalny sposób wojska jugosłowiańskie wspierały wojska serbskie- to była jedna armia. Tak naprawdę w tamtym momencie Jugosławia to była tylko Serbia i Czarnogóra. Więc żeby uprościć, będę mówiła po prostu wojska serbskie, armia serbska, bo to do tego się sprowadzało, to, że to się nazywało Jugosławią. Z tą Jugosławią, którą zdążyliście już poznać we wcześniejszych odcinkach, nie miało absolutnie nic wspólnego. Oczywiście narracja polityczna po wojnie jest inna. Dochodziło do takich absurdalnych twierdzeń, że Serbia w całej swojej historii nigdy w życiu nie napadła na żaden inny kraj, ale to już może innym razem poznęcam się nad takimi jawnymi kłamstwami.

Armia serbska miała do dyspozycji

– mówimy tutaj tylko o oblężonym Sarajewie, bo oczywiście wojna też toczyła się w innych częściach kraju – 20 000 żołnierzy, 250 czołgów, 150 moździerzy, około 100 dział wyrzutni rakietowych. A Bośnia i Hercegowina w całej wojnie miała 40 czołgów. W większości były to czołgi odbite z rąk wroga. Sarajewa broniło bardzo dużo wolontariuszy na początku. Między szacunkowo 25 – 40 000 ochotników. Ciężko tutaj mówić o jakiejś armii zawodowej. Jeśli chodzi o stosunek żołnierzy do broni, to w ’92 roku na 10 żołnierzy przypadał jeden karabin. W ’93 sytuacja była troszeczkę lepsza, bo na jeden karabin przypadało pięciu żołnierzy. Natomiast to, że wróg ma nie tylko przewagę liczebną, sprzętową, strategiczną, ale też to, jak jest umiejscowiony, sprawia, że nie ponosi tak wielkich strat, a już na pewno nie ponosi strat cywilnych, bo temu miało służyć oblężenie Sarajewa, miało służyć wymordowaniu ludności cywilnej. Całe oblężenie, wszystkie działania były skierowane wyłącznie w cywili.

Inny aspekt nie podniesienia tego embarga, tylko podtrzymywania go, to aspekt religijno-kulturowy. Mówiłam wam, że ta wojna nie ma przyczyny religijnej, natomiast religia albo religie odgrywają w niej dość ważną rolę. Otóż jednym z argumentów, dlaczego nie można też dozbroić Bośni i Hercegowiny, był właśnie aspekt religijny. Ponieważ zarówno amerykańskie, mądre polityczne głowy, jak i europejskie, brytyjscy dyplomaci i politycy oraz francuski prezydent w tamtym czasie uważali, że Europa powinna dążyć do swoich chrześcijańskich korzeni i muzułmański kraj, jakim byłaby w większości Bośnia i Hercegowina w sercu Europy do tej Europy w ogóle nie pasuje. To nieprawdopodobne, jak łatwo jest wydawać takie sądy w momencie, kiedy codziennie giną w Sarajewie ludzie, cywile. Odcięci od całego świata, od jedzenia, od prądu, od wody, od leków, od rodziny, od normalnego życia. Bardzo wygodne, bardzo wygodne! Zwłaszcza, że politycy i wszyscy ci ważniacy zabierający tak chętnie głos w tej sprawie, naprawdę nie rozumieli tego, co się dzieje. Nigdy wcześniej o Bośni nie słyszeli. I oni decydowali o tym, jak ma wyglądać przyszłość tego kraju.

Już od pierwszych dni wojny

i pierwszych dni oblężenia nie tylko w Sarajewie, ale również w innych częściach kraju, w których działania zbrojne rozpoczęły się równolegle, obecne były oczy zachodnich kamer: CNN, BBC, znani fotoreporterzy, Christine Ananpur, Ron Haviv. Bill Carter kręcił swój dokument „Miss Sarajewo” właśnie w czasie oblężenia Sarajewa, głównie w ’92 i ’93 roku. Tak jak wam mówiłam w pierwszym odcinku, ta wojna była po prostu nadawana na żywo, opisywana na żywo, fotografowana, relacjonowana na bieżąco. A świat się przyglądał. Wydawałoby się, że jeżeli coś tak okrutnego dzieje się i wszyscy o tym wiedzą, no to należałoby coś zrobić, prawda? I nie dopuścić do tego, żeby trwało w najlepsze najdłuższe oblężenie miasta w nowożytnej historii. A jednak nikt nie wiedział, co dokładnie zrobić. Co zrobić? Jak zrobić, kiedy ludzie u władzy światowej, NATO, prezydenci mocarstw zachodnich zastanawiali się, jak rozwiązać ten bośniacki problem? Ludzie codziennie umierali. Dlatego w tym odcinku chciałabym przytoczyć Wam kilka historii jednostkowych, w których mimo wszystko, mimo to, że to są historie jednostkowe, to odbija się w nich dokładnie całe okrucieństwo tych kilku lat życia w oblężeniu.

 

Dla tych z Was, którzy nie byli nigdy w Sarajewie,

należy się wyjaśnienie. Sarajewo jest położone w kotlinie. jest otoczone właściwie ze wszystkich stron wzgórzami, więc w momencie, kiedy ten pierścień wojskowy zacieśniał się wokół stolicy, nikt poza osobami ze specjalnymi serbskimi przepustkami nie mógł z tego miasta wyjechać. Więc nawet jeżeli już na dobre rozpoczęła się wojna i oblężenie, to jeżeli ludzie chcieli uciec, bardzo często byli zatrzymywani po prostu na serbskich posterunkach i musieli wracać do swoich domów. A często w momencie, kiedy wracali do tych domów, to one były już zniszczone lub okradzione. Zdewastowane, zwłaszcza jeżeli ktoś mieszkał w dzielnicy Grbavica lub Ilidža. Grbavica właściwie od razu została w całości przejęta przez siły serbskie i bardzo dużo mieszkańców Grbavicy przeniosło się w kierunku centrum lub w kierunku innych dzielnic, tych położonych bardziej na wschód lub północ miasta. Tam, gdzie wydawało się, że może być bardziej bezpiecznie. Ale w Sarajewie nie było miejsca, w którym było bezpiecznie. Sama Grbavica doczekała się swojego prywatnego zbrodniarza wojennego – Veselina Vlahovića o pseudonimie Batko. Vlachović nawet nie był żołnierzem. Był członkiem grupy paramilitarnej, a grupy paramilitarne, zwłaszcza w pierwszych dniach i latach wojny, stanowiły gigantyczną pomoc dla wojsk i sił serbskich. Właściwie stanowiły ich trzon. Były bardzo mocno zaangażowane w działania przeciwko cywilom i to grupy paramilitarne dokonywały bardzo okrutnych zbrodni, a mało kto z nich doczekał się swojego więziennego przeznaczenia. Na szczęście, choć ciężko mówić o szczęściu, kiedy mówimy o kimś, kogo nazywano w mieście „potworem z Garbavicy”, on doczekał się swojego wyroku za morderstwa, gwałty, rabunki, przetrzymywanie cywili wbrew ich woli. Udowodniono mu zabicie 35 osób, gwałt na 11 kobietach, w tym takich, które były niepełnoletnie i które były na przykład w ciąży. Skazano go na 45 lat więzienia. Z rąk potwora z Garbavicy zginął również Goran Čengić – Serb. I przy okazji historii Gorana Čengićia: kiedy mówię „Serbowie”, to mam przede wszystkim na myśli serbskie siły Vojska Republikę Srpske, wojsko Jugosłowańskie i grupy paramilitarne. Natomiast to nie jest tak, że kiedy siły danego kraju dokonują rzeczy strasznych, obrzydliwych, nie mieszczących się w głowie, to wszyscy obywatele to są źli ludzie i zasługujący na potępienie. Natomiast mam nadzieję, że rozumiecie, że nie mogę za każdym razem mówić „wojska serbskie” i czasami używam tego skrótu myślowego – „Serbowie”.

 

Goran był Serbem, mieszkańcem Grbavicy. Był w zdecydowanej mniejszości Serbów, którzy stolicy nie opuścili. Był piłkarzem ręcznym i zginął w roku ’92, czyli w pierwszym roku oblężenia. Historia jego śmierci jest następująca. Kiedy usłyszał hałasy w swoim bloku na korytarzu, wyszedł sprawdzić, co się dzieje. I między innymi Veselin Vlahović wyprowadzał ludzi ze swoich mieszkań – oczywiście Boszniaków. Czengić zauważył, że wśród tych osób wyprowadzanych jest jego sąsiad, emerytowany lekarz. Stanął w jego obronie. Zginęli oboje. Dzisiaj, kiedy się idzie przez Grbavicę, w wielu miejscach można zobaczyć murale poświęcone Čengićowi (jak na zdj. wyżej), razem z datami jego urodzin i śmierci.

Inna historia, którą chciałabym Wam przytoczyć, również jest związana z tą zachodnią częścią miasta. Tym razem jest to dzielnica Ilidža. To są okolice lotniska w Sarajewie. Z wojny w Bośni i Hercegowinie mam wrażenie, że bardzo wiele obrazów, zdjęć, piosenek przedostało się do popkultury i mam wrażenie, że wiele takich zdjęć jest znanych. I teraz nie wiem, czy to jest po prostu moje spaczenie zawodowe. Nazwijmy to tak, że ja po prostu kojarzę pewne obrazy, że bombardowały mnie w przeszłości i bombardują mnie teraz, ale i czy czy wy też tak macie? Czy osoby, które tak bardzo nie są związane z tym tematem też kojarzą pewne zdjęcia i obrazy?

Jednym z takich zdjęć, które zawsze budziły mój niepokój i od momentu,

kiedy je pierwszy raz zobaczyłam, nigdy nie mogły wyjść mi z głowy. Jest zdjęcie rodziny. Zdjęcie jest w sepii. Przedstawia sylwetki dwóch dorosłych osób: mężczyzny i kobiety, a pomiędzy nimi dwojga dzieci i przez ciało wzdłuż, od głowy do stóp każdej z tych postaci przebiega cięcie nożem, a ich głowy są wydrapane. Nie widać ich głów. I w tym roku w końcu poznałam historię tego zdjęcia w Muzeum Oblężenia Sarajewa. Historię tę opowiada dziewczynka z tego zdjęcia – Amela Fako. Amela i jej rodzina: rodzice i brat, mieszkali właśnie w Ilidžy. W dniu, w którym wybuchła wojna, Amela nocowała u swojej przyjaciółki Serbki. Obudziła je mama tej przyjaciółki, mówiąc, że zabrano rodziców Ameli. I później jej rodzice faktycznie zostali aresztowani, ale nie wywieziono ich z Sarajewa, ponieważ zabrakło miejsca na ciężarówce. Zawieziono ich z powrotem do domu, kazano czekać na następny transport. I w tym czasie matka Lili, tej serbskiej przyjaciółki Ameli poszła po nich i przez następne dni ukrywała całą rodzinę u siebie na strychu. Kiedy wydawałoby się, że już jakieś zagrożenie minęło, cała rodzina Fako postanowiła poszukać schronienia u części rodziny, która mieszkała w centrum. Ogólnie historia tej rodziny, tak jak wiele wojennych historii stanowi, skupia tak jak w soczewce bardzo wiele tematów, które się przez historię wojenne przewijają. I tak też mamy tutaj rozdzielenie rodziny, bo w pewnym momencie dochodzi do tej rodziny informacja, że babci od strony matki, która mieszkała w tamtym momencie w Hercegowinie, skończyły się leki i rodzina wysłała tam brata Ameli, żeby jej te leki dostarczył. I w momencie, kiedy do tej Hercegowiny wyjechał, to nie mógł już wrócić, bo byłoby to zbyt niebezpieczne, Ponieważ rodzina uciekając z domu nie zabrała wiele swoich rzeczy, dowiedziawszy się pocztą pantoflową, że mogłaby spróbować wrócić do tego domu i zabrać być może jakieś pamiątki albo po prostu swoje rzeczy osobiste, zdecydowała się na to i wysłała tam właśnie swoją córkę Amelę. I kiedy Amela dotarła do tego domu, nie było w nim absolutnie nic. Gołe ściany, żadnych mebli, wszystko zdewastowane. Na piętrze wisiał właśnie ten rodzinny portret bez głów, z poprzecinanymi ciałami. A na ziemi.. Amela jako dziecko kolekcjonowała pluszowe misie. Na ziemi leżał rozerwany miś. Amelia opisuje, że to było dla niej za dużo. Po prostu komu co był winny pluszowy miś. Zabrała tę fotografię ze sobą i uciekła. Fotografia ta dzisiaj wisi właśnie w Muzeum Oblężenia Sarajewa i jest doskonałym zobrazowaniem bezsensowności i wojennego okrucieństwa w miniaturze.

Zwykła rodzina, niegdyś szczęśliwa, stojąca przed hotelem Austria obok fontanny w jakiś ciepły, letni wiosenny dzień. Komuś religia wyznawana przez tę rodzinę tak zawadzała, że aż musiał wydrapać im wszystkim głowy.

Kiedy dziś wjeżdżacie do Sarajewa z zachodniej strony,

najpierw przejeżdżacie przez bulwar Messy Selima, A następnie on przekształca się w ulicę z maja od wiosny. W czasie oblężenia Sarajewa nikt tak tych ulic nie nazywał, bo była to po prostu aleja snajperów. Te dwie ulice to główne arterie stolicy, zupełnie odsłonięte, dzięki czemu wszystkie wysokie budynki po stronie południowej miasta, czyli właśnie od strony Gorbawicy, były wspaniałymi gniazdami snajperskimi. Na samym początku wojny, kiedy jeszcze była benzyna, to ludzie przejeżdżający właśnie aleją snajperów montowali coś, co zaciemniało im szyby. Właśnie po jednej stronie, kiedy jechali na zachód, a kiedy wracali do centrum, musieli to, co ich przysłaniało, dzięki czemu mogli uniknąć bycia ofiarą snajpera. Przesuwali na drugą stronę. I tutaj bardzo znane jest też zdjęcie, kiedy ludzie ubrani w garnitury, teczki, widać, że ubrani do pracy, do biura stoją obok czołgu, białego czołgu ONZ u i czekają, żeby pod osłoną tego czołgu przejść bezpiecznie przez aleję snajperów. Od absurdu tego zdjęcia wybucha mi mózg. Bo jak to może być, że w stolicy stacjonują wojska ONZ u?

 

Wiedzą, wiadomo, co się dzieje. Wiadomo, że regularna armia i grupy paramilitarne oblężyły stolicę po to, żeby wykończyć ich mieszkańców, a jednocześnie NATO w tym samym momencie nic nie robi. Dalej trwa embargo, ale czołg ONZ owski osłoni ludzi przechodzących przez aleję snajperów. To tak dobrze obrazuje to, że wszyscy wiedzieli, widzieli i nikt nic nie zrobił. Jedyne co byli w stanie zrobić to osłonić ludzi przechodzących przez aleje. No niestety, to z aleją Snajperów też wiąże się cała masa okrutnych historii, okrutnych śmierci. Tak jak wspominałam, wszystkie działania były wymierzone w cywili i oni mieli zostać zamęczeni według estymatów sił serbskich. Po kilku tygodniach miasto miało się poddać albo miało zostać wyrżnięte. Przetrzymało prawie cztery lata, Ale snajperów jest takim najbardziej znanym miejscem, ponieważ jest zupełnie to miejsce odsłonięte. Tam jest kilka pasów w każdą stronę. Tam jeździ tramwaj. Też tutaj postaram się wrzucić na Instagram zdjęcie lub film jak ta aleja dzisiaj wygląda, bo wtedy to dużo łatwiej jest sobie wyobrazić, dlaczego to jest tak doskonałe miejsce, że tam po prostu ludzi widać było jak na dłoni.

W okolicach takich odsłoniętych miejsc można było dostrzec znaki, pas i Snajper, czyli uwaga snajper. I te znaki oryginalne, często spisane na kartonach lub na jakichś blaszanych resztkach znaków drogowych, są w muzeach sarajewskich. Z oczywistych względów znajdowały się w tych miejscach, bo miały ostrzegać ludność Sarajewa przed potencjalnym atakiem snajpera. W filmie Miss Sarajewo dokumentalnym Billa Carrera jest właśnie taka scena, kiedy dwie kobiety przebiegają przez aleję snajperów właśnie pod ciągłym ostrzałem. One przeżyły wojnę i przeżyły ten ostrzał, ale tyle szczęścia nie mieli. Jenana Divović, jej syn Nermin i jej nienarodzone dziecko. Otóż w listopadzie 1994 roku nastąpiło krótkie zawieszenie broni. Było to oczywiście tylko na papierze, bo w praktyce właśnie podczas tego zawieszenia broni Gnana i jej siedmioletni syn Nermin znajdowali się na Alei Snajperów. Syn podbiegł do żołnierzy ONZ u, bodajże brytyjskich. Chciał poprosić o cukierka. Żołnierz nie miał cukierka, więc Nermin wrócił do matki i w momencie, kiedy jego głowa znajdowała się na wysokości dużego ciążowego brzucha, gnany dosięgnął ich snajperski strzał. Nermin zginął na miejscu. Gnana bardzo ciężko ranna, przeżyła, natomiast jej dziecko nie przeżyło.

 

Ona była w ósmym miesiącu ciąży i później też nie mogła mieć dzieci, ponieważ pocisk snajperski uszkodził do końca życia jej macicę. Nermanowicz nie tylko zginął podczas zawieszenia broni, nie tylko zginął tuż przy żołnierzach ONZ u. Nie tylko został trafiony tą samą kulą, która trafiła jego matkę ciężarną w brzuch. To wszystko widział dziennikarz Associated Press. Nie tylko widział, ale sfotografował i opisał. Wysłał to do swojej agencji i agencja się zastanawiała, czy to opublikować, czy nie, Bo redaktor naczelny nie jest pewny, czy Amerykanie chcą jeść śniadanie i do tego śniadania oglądać zdjęcie martwego bośniackiego chłopca. Mimo wszystko zdjęcie i materiał na ten temat 20 listopada 1984 roku wylądowało w Los Angeles Times. I na to w dalszym ciągu nic nie zrobiło. Embargo dalej pozostało tam, gdzie było. Wszyscy widzieli. Nikt nic nie zrobił. Inna sprawa to to, że w oblężonym Sarajewie brakowało absolutnie wszystkiego i na pewno nie można było zapewnić rannym opieki medycznej na standardowym w latach 90. Poziomie, ponieważ nawet nie było prądu. Jeżeli chodzi o zapewnienie prądu takim miejscom jak właśnie szpitale, to generatory tworzono z silników malucha.

 

Żeby zapewnić, żeby zaopatrzyć miasto w prąd, potrzebna jest woda. Miasto zostało od tej wody odcięte, więc jednocześnie też było odcięte od prądu. Zimy sarajewskie są potwornie ciężkie, zimne, mroźne, śnieżne. Ja w ogóle moja pierwsza wizyta w Sarajewie była podczas zimy i prawie do tego Sarajewa nie dojechałam, bo taki był śnieg w górach. Można sobie wyobrazić życie. Cztery lata życia w miejscu, w którym nie ma wody. Trzeba stać w kolejkach do beczkowozów, kiedy kolejki do beczkowozów się ustawiały. Symbolem, jednym z symboli oblężonego Sarajewa życia w oblężonym Sarajewie są kanistry na wodę, często też połączone sznurkami, ponieważ ludzie musieli po tę wodę wystawać w kolejkach i czekać na swoją kolej, napełnić tyle, ile zdołają udźwignąć. Oczywiście jeśli jeszcze mieli jakieś kanistry. I tutaj nawet podczas tego czekania w kolejce na wodę zdarzały się bardzo często ataki snajperskie. To był idealny moment na taki atak, ponieważ ludzie musieli z tego domu wychodzić. Musieli jakoś zadbać o najbardziej podstawowe potrzeby, jaką jest woda czy jedzenie. Inne, inne słynne morderstwa cywili to kiedy ustawiali się w kolejce po chleb.

 

Bo jak można sobie łatwo wyobrazić, w oblężonym mieście, odciętym od świata brakuje absolutnie wszystkiego. I kiedy? No po prostu odbiera mi głos z wściekłości i poczucia obrzydliwości, że można strzelać do niewinnych ludzi, kiedy ci czekają w kolejce na najbardziej podstawowy produkt spożywczy, jakim jest chleb. W Muzeum Zbrodni Wojennych i Ludobójstwa w Sarajewie znajduje się rzeźba człowieka zrobiona właśnie ze skórek od chleba. I jest to rzeźba poświęcona tym ludziom, którzy zginęli, kiedy podczas oblężenia wystawiali w kolejce po chleb. Mówiłam o tym, że bardzo szybko zaczynało brakować w mieście benzyny, Dlatego po pierwszych miesiącach już nikt autami nie jeździł. bo po pierwsze nie było benzyny, po drugie z aut można było wymontować różne części. Jak ktoś się znał na elektryce to mógł sklecić z tego jakiś domowej roboty agregat prądotwórczy. Brakowało opału. Zimy Sarajewskie, tak jak mówiłam, są potwornie mroźne, potrafią być bardzo długie, potrafią być wietrzne, więc ludzie grzali tym, czym się dało. Palono wszystko, palono opony, drzewa. W tej części Sarajewa, w której nie stacjonowały wojska serbskie, właściwie nie ma żadnych starych drzew poza wielkim parkiem.

 

Tam władze miasta nie pozwoliły wyciąć tych drzew, a cała reszta szła pod topór. No bo trzeba było jakoś tę zimę przeżyć. Miasto było nie tylko pod nieustannym ostrzałem snajperów, ale też pod nieustannym ostrzałem artyleryjskim. Coś, co bardzo wryło mi się w pamięć, to mój przewodnik po Sarajewie, bo w tym roku zdecydowałam się też na takie oprowadzanie z przewodnikiem. Akanakan miał kilka lat, kiedy wojna wybuchła i bardzo mi utkwiło w pamięci, kiedy Akan powiedział, że ostrzał artyleryjski brzmi tak. Słychać gwizdanie, ale nie wiadomo, z której strony nadejdzie pocisk, więc kiedy tylko słyszano ten dźwięk, od razu padano na ziemię, a miasto było pod nieustannym ostrzałem. Jeżeli pocisk artyleryjski uderzył gdzieś koło domu, no to jak się miało szczęście, no to wybiło wszystkie szyby. Jak wybiło szyby, no to oczywiście nie było żadnego szklarza, który by te szyby z powrotem wstawił. Poza tym szyba stanowiła zagrożenie, bo właśnie ten wspomniany Akan stał kiedyś przy ostrzale za blisko okna i gdzieś pocisk uderzył niedaleko domu. Wybiło szybę i szkło poleciało na niego.

 

Nic mu się nie stało, ale już do końca wojny unikał stania blisko szyb. Jego ojciec, który zresztą walczył w obronie miasta, wstawił w to miejsce taki worek nylonowy, w którym przychodziła pomoc żywieniowa. Takie worki. W tych workach przychodził cukier albo mąka. Te worki też są symbolem tego oblężenia. Zobaczycie je w każdym muzeum i na pewno na bardzo wielu fotografiach. Takie worki nylonowe stanowią jakieś zabezpieczenie. One są bardzo grube, stanowią jakieś zabezpieczenie przed chłodem i zimnem z zewnątrz. Natomiast nie jest to szyba. Jest to ten plus, że worek nylonowy nie eksploduje milionem odłamków, ale nie ochroni tak przed zimnem, śniegiem, wiatrem. A im dłużej trwało oblężenie, tym bardziej miasto było zniszczone, Tym bardziej ludzie byli wykończeni. Bo jak zapewnić dostęp do podstawowych, ale to naprawdę podstawowych ludzkich potrzeb? Woda, chleb, edukacja dla dzieci. Jeżeli miasto jest niemalże ze wszystkich stron oblężone. Otóż pod koniec 92 roku sytuacja była naprawdę tragiczna. Tak jak mówię, brakowało wszystkiego. Ludzie umierali na choroby, na które w normalnych warunkach, w warunkach pokoju nie umarli by, bo mieliby zapewnione leki takie jak leki na nadciśnienie czy insulinę.

 

A nie było, no nie było niczego. Po prostu nie było niczego. I władze miasta, i władze wojskowe wpadły na pomysł, by wybudować Budować tunel łączący miasto ze światem zewnętrznym. I mówimy tutaj o tunelu, który nieoficjalnie nazywany jest dzisiaj Tunel z pasa, czyli tunel. Ratunku! Oficjalnie tunel. DB. Tunel Dobrynia. Budmir bo tak się nazywają te dwie części Sarajewa i okolicy Sarajewa, które tunel połączył. Serbowie byli na wszystkich wzgórzach dookoła Sarajewa właśnie. Poza tym jednym. Poza tym tuż obok lotniska. Teoretycznie władza nad lotniskiem należała do ONZ u. To był ich teren. Mogli go używać tylko do celów wojskowych ONZ owskich. Nie latały samoloty pasażerskie. Od końca kwietnia do początku maja 92 roku Sarajewo, tak jak mówiłam, było odcięte od świata, poza właśnie tym jedynym malutkim okienkiem, Jakim był Budmir. Tylko żeby dostać się do Budmira trzeba było przebiec przez pas startowy. A jak wiadomo pas startowy to jest totalnie. Musi być odsłonięte miejsce, żeby samoloty mogły spokojnie startować, lądować bez obawy, że skrzydłami zepchną jakieś drzewa i tym samym doprowadzą do katastrofy.

 

Ponieważ sytuacja w mieście była dramatyczna. No bo jak nazwać inaczej sytuację, w której ludzie polują na gołębie, żeby mieć co jeść? Albo palą ubraniami, szmatami, starymi gazetami, żeby móc się ogrzać i nie zamarznąć, kiedy ludzie umierają na wydawałoby się zupełnie uleczalne choroby czy przypadłości. Więc kiedy sytuacja jest tak zła, desperacja rośnie i jedynym sposobem, żeby jakoś zaopatrzyć miasto w cokolwiek, było przebiec przez ten pas startowy po to, żeby dostać się z dobre dni do Budmiru. Mnóstwo ludzi zginęło w ten sposób. No i właśnie wtedy pojawił się pomysł, że skoro przedostanie się górą jest tak ryzykowne, no bo po prostu się wystawia. Człowiek na ostrzał jest doskonale widoczny z każdej strony. No to być może trzeba znaleźć jakiś sposób, żeby przejść pod. I tak na początku 1993 roku rozpoczyna się budowa. Tajna budowa tajnego tunelu tunelu z pasa tunelu DB, który miał połączyć odcięte od świata Sarajewo ze światem zewnętrznym, a właściwie małą jego częścią kontrolowaną przez armię Bośni i Hercegowiny. Budowanie tego tunelu było objęte ścisłą tajemnicą. Bardzo mało osób wiedziało, gdzie ma się znaleźć, kto ma przy nim pracować.

 

Wszystko było utrzymywane w ścisłej tajemnicy, Nawet władze ONZ nie wiedziały, gdzie on ma być. Dzięki uprzejmości rodziny Collar, która zamieszkiwała Butmir, to butmierskie wejście do tunelu znajdowało się właśnie w piwnicy tej rodziny, dzięki czemu było strzeżone. Było dużo trudniej wrogowi wypatrzyć to miejsce. 30 lat w militariach to jest epoka. Przy dzisiejszym sprzęcie, przy dzisiejszej wojnie wybudowanie, wykopanie takiego tunelu byłoby niemożliwe. Ale wtedy nie było dronów i sprzęt też monitorujący nie był tak dobry jak dzisiaj. Przy tunelu pracowano całą dobę na trzy zmiany. Warunki były bardzo trudne, bo nie było tam żadnego ciężkiego sprzętu. Nawet gdyby był dostępny ciężki sprzęt, to nie można byłoby go tam wprowadzić, ponieważ to od razu dawałoby dałoby znać wrogowi, gdzie ten tunel się znajduje. Natychmiast nastąpiłby ostrzał tego miejsca. Kiedy cokolwiek się kopie, to powstają hałdy ziemi, hałdy piachu. Więc żeby nie zwracać uwagi takimi okopami, każdą wykopaną łopatę pakowano do worków i w nocy wywożono te worki z powrotem do miasta i rozmieszczono je w różnych miejscach stolicy. I dzięki temu jakimś absolutnym cudem nie tylko udało się wybudować ten tunel.

 

Udało się połączyć ten tunel, bo w pewnym momencie na początku budowano tylko z jednej strony, ale kiedy te prace posuwały się zbyt wolno, to podjęto decyzję o tym, żeby zacząć budowanie ze strony i Dobrni i Budimeru i udało się im spotkać. A przypominam oni nie mieli żadnego specjalistycznego sprzętu. Tam były łopaty i kilofy i jakieś szuflę. Udało się im spotkać, a jeszcze tam było bardzo wilgotno. Cały czas się zbierała woda. Osoby, które tam pracowały, pracowały w strasznych warunkach, w ciemności, w często w wodzie, wykonując niezwykle ciężką pracę fizyczną. A wojna trwała już od prawie roku, a to już dostatecznie dużo, by odcisnęła swoje piętno, chociażby głodowe. Ale udało się. Obie strony się połączyły i tak powstał tunel z pasa wybudowany pod lotniskiem pod płytą lotniska. I dzięki, dzięki temu tunelowi miasto można było zaopatrzyć w leki, w żywność. Oczywiście to nie było wystarczająco. W Sarajewie mieszkało przed wojną pół miliona ludzi. Trzeba było te wszystkie materiały, żywność, leki najpierw przemycić przez tunel, a później jakoś do tego miasta dostarczyć.

A tak jak mówiłam, droga od lotniska do miasta, od tej części, gdzie jest lotnisko, wiedzie przez bulwar Selima, a następnie przez Maya od wiosny, czyli wspomnianą wcześniej i omówioną Aleję Snajperów. Więc to nie było łatwe zadanie, ale mimo wszystko udało się to wybudować. Udało się otrzymywać dostawy przez przez tunel i do końca wojny ani siły ONZ nie wiedziały, gdzie dokładnie jest ten tunel, ani siły serbskie nigdy nie odkryły, w którym miejscu dokładnie jest ten tunel. Wiedzieli, że coś się dzieje, gdzieś coś jest. Ale dzięki tym naprawdę sprytnym rozwiązaniom, takie jak ukrycie wejścia w domu czy właśnie wywożeniu tej ziemi, udało się wykopać iskierkę nadziei na to, że ludzie w mieście przetrwają. Do miasta przybywała też pomoc drogą powietrzną. Zrzucano palety z jedzeniem, z lekami, ubraniami i. Z jednej strony wspaniale, że taka pomoc humanitarna nadeszła, ale z drugiej strony zrzucanie czegokolwiek z samolotu i polowanie na te zrzuty skutkowało tym, że niektóre osoby polujące na palety no po prostu ginęły pod nimi, ponieważ nigdy nie było wiadomo gdzie dokładnie i jak takie palety spadną.

 

Symbolem luksusu z takich paczek żywnościowych były zestawy lunchowe i w tych zestawach lunchowych były po prostu gotowe dania na lunch. I wydaje się, że zestaw lunchowy Boże święty, co to takiego? No po prostu jakiś, nie wiem, ryż z warzywami i coś bardzo takiego Podstawowego. Jaki w tym luksus? No taki, że często alternatywą były puszki, konserwy, puszki z mięsem. I to nie o to chodzi. O walory smakowe takiego mięsa. Ale po pierwsze bardzo często tam była wieprzowina, a jak pewnie wiecie muzułmanie wieprzowiny nie jedzą. No ale jeżeli ma się do wyboru zjedzenie niczego, a zjedzenie puszki z wieprzowiną, no to wybierze się wiadomo, puszkę z wieprzowiną. W takich sytuacjach jest to dozwolone. Jest to zagrożenie życia bezpośrednie i zdrowia, więc tutaj pewne zakazy można nagiąć. No ale jest to jest to pewna perfidia. Ale i tak konserwy wieprzowe to i tak nie jest coś tak obrzydliwego jak to, że bardzo wiele tego jedzenia z darów było wyprodukowane w latach 40, 50 i 60. Czyli delikatnie mówiąc były one przeterminowane.

 

Więc nie tylko cierpisz głód, nie tylko wiecznie słyszysz ostrzał, boisz się trafienia szrapnelem, bo siły serbskie używały właśnie szrapneli, żeby zmaksymalizować obrażenia. Szrapnel rozpada się na kilkadziesiąt kawałków, powodując maksymalne obrażenia, czego nie robi zwykły pocisk. Nie tylko grzejesz starymi szmatami, ale jeszcze dostajesz jedzenie, którego zabrania Ci jeść Twoja religia. A nawet jeżeli Ci nie zabrania, to jest przeterminowana o jakieś 40 lat. W ramach podziękowań społeczności międzynarodowej w powojennym Sarajewie, niedaleko Muzeum Historycznego pojawił się pomnik. Jest to pomnik konserwowej wołowiny jako podziękowanie społeczności sarajewskiej dla społeczności międzynarodowej. Oczywiście jest to ironiczny pomnik, bo ta wdzięczność to jest taki duży cudzysłów, No bo wielka mi łaska otrzymywać Wać jedzenie przeterminowane o 40 lat. Mam nadzieję, że teraz rozumiecie, dlaczego pakiety lunchowe były czymś tak luksusowym. Innym przejawem absolutnej perfidii i dowodem na to, że nie chodziło o żadne wojskowe cele, tylko o wymordowanie wszystkich cywilów Sarajewa. Były dwa bardzo głośne zamachy na targ, głównie spożywczy targ Markale. On nadal jest w Sarajewie, jest niedaleko Bashar SI i nadal można tam pójść, zrobić zakupy.

 

Natomiast dzisiaj bez ryzyka, że spadnie na was serbska bomba. Otóż zarówno przed, po, jak i w trakcie wojny to, co można było kupić, znajdowało się często właśnie na Markale. Ponieważ to miejsce skupiało ludzi w jednym miejscu, było doskonałym celem dla wojsk, które Tych ludzi chciało po prostu wymordować. I tak pierwszy raz bomby na Markale spadły 2 lutego 1994 roku zabijając 68 osób i raniąc 144. I tutaj znowu mówię musicie sobie wyobrazić to, że rany odniesione podczas wojny, podczas ostrzału czy podczas bombardowań to nie są jakieś tam zadrapania. To są często oderwane kończyny, oderwane wszystkie kończyny, zmiażdżone kości, często bardzo poważne obrażenia wewnętrzne, mnóstwo urazów i ran, które prawdopodobnie w normalnych warunkach udałoby się wyleczyć i tym samym zmniejszyć liczbę ofiar. Ale w 94 roku Sarajewo było naprawdę wykończone. Naprawdę nic w tym mieście nie było. Opieki medycznej było za mało. Te uszkodzenia ciała bardzo często kończyły się po wojnie śmiercią w dużo młodszym wieku niż normalnie w wieku 40 lat 50. Ja mówię tutaj tak zbiorczo, bo byłam w tych wszystkich muzeach i czytałam historie różnych osób, które tę wojnę przeżyły.

 

I motyw utraty kończyny był bardzo częsty motyw utraty kończyn, braku możliwości poruszania się, no bo nie było kul, trzeba było je z czegoś innego wytworzyć, braku protez i też tego, jakie obciążenie psychiczne i fizyczne taki uraz ze sobą niesie, ale też no niemożności wykonywania pracy, niemożności też zadbania o siebie w następnych latach wojny. Więc ta liczba ofiar śmiertelnych i ta liczba osób rannych 144, to nie jest jakieś tam wstrząśnienie mózgu i złamana ręka. Tutaj mówimy o naprawdę, naprawdę ciężkich obrażeniach i naprawdę dantejskich scenach. Drugi zamach na Markale miał miejsce 28 sierpnia 1995 roku. Zginęły wtedy 43 osoby, a 84 zostały ranne. Te dwa zamachy, te dwie masakry na Markale, oprócz ofiar śmiertelnych, oprócz swojej perfidii miały jeszcze jedną wspólną rzecz. Przy jednym i przy drugim były obecne kamery zachodnich mediów, tj. 28 sierpnia 95 roku. Czyli za kilka miesięcy skończy się wojna. Dopiero po tym drugim zamachu NATO zdecydowało się zbombardować niektóre serbskie pozycje. Dopiero wtedy, w 95 roku, miasto jest już prawie wykończone. Miasto, którego tragedię od 1982 roku obserwowały oczy całego świata, a na pewno oczy świata zachodniego.

 

I te oczy nic nie robiły, Ale oczy świata południowo wschodniego nie tylko obserwowały, ale też mimo embarga niosły pomoc. Dzięki działaniom Iranu i Pakistanu, i przemytowi broni z Iranu i Pakistanu. Armia Bośni i Hercegowiny miała w ogóle czym walczyć. Dzięki działaniom rządu i dyplomacji malezyjskiej, która bardzo mocno reprezentowała interesy Bośni na arenie światowej. Udało się prowadzić różne rozmowy pokojowe, różne pertraktacje i w ten sposób Bośnia, przynajmniej z tej strony mniej potężnej, biedniejszej i też zapomnianej przez świat zachodni, albo nawet tak jak Iran Wyklętej dostała jakąś pomoc Inna pomoc, o której też warto wspomnieć, to pomoc afgańskich bojowników mudżahedinów. Oficjalnie było ich bodajże 250. Ilu walczyło do końca nie wiem. Natomiast znanym faktem jest, że ci bojownicy nie potrafili dogadać się z miejscowymi, z armią Bośni i Hercegowiny, ze zwierzchnikami tej armii. I tutaj ta interwencja nie była najszczęśliwsza. Z tego co się orientuję, do końca wojny walczyło na pewno kilku i dostali później obywatelstwo, co również wiąże się z pewnymi kontrowersjami. Ale o tych kontrowersjach w ostatnim odcinku tej serii.

 

Natomiast myślę, że to jest konieczne, żeby o tym wspomnieć. Po pierwsze, żeby mieć obraz, a po drugie też żeby zrozumieć, dlaczego dzisiaj Bośnia wygląda tak, jak wygląda. Z jakimi problemami może się mierzyć. Do oblężenia Sarajewa wrócę jeszcze w części drugiej tego odcinka.

 

Droga Osobo Słuchająca! Nagrywanie podcastu nie jest moją pracą, jednakże jego tworzenie wymaga sporych nakładów finansowych. Nie mógłby on powstać, gdyby nie moje Matronki i Patroni, którym z tego miejsca ogromnie dziękuję. Jeśli chcesz mnie wesprzeć finansowo, wejdź na www.patronite/zwyklyzeszyt i wybierz próg wpłaty. Pamiętaj również o zasubskrybowaniu tego kanału, wtedy na pewno żaden odcinek Cię nie ominie, wystawieniu mi recenzji w aplikacjach podcastowych, i poleceniu tego podcastu swoim znajomym. Puszczenie tego odcinka dalej w świat, pozwoli większej liczbie osób poznać ludobójstwa po II wojnie światowej, których nie uczono nas w szkołach. Możesz mieć w tym swój udział.