Po II wojnie światowej popularność zyskało hasło “Nigdy więcej”, stworzone przez więźniów nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Nigdy więcej wojny. Nigdy więcej obozów śmierci. Nigdy więcej ludobójstw. Historia pokazuje jednak, że ludzkie okrucieństwo nie skończyło się w roku 1945. Nazywam się Sylwana Dimtchev, a ty słuchasz podcastu Nigdy więcej?Audycji o ludobójstwach, które wydarzyły się po II wojnie światowej.

Sezon pierwszy. Srebrenica. Bośnia i Hercegowina. Rok 1995.

Odcinek drugi Jugosławia. Kraj-bajaderka. Pokolenie urodzone i wychowane w PRL u w większości ma takie zdanie na temat Jugosławii, że był to raj na ziemi, ponieważ był to z jednej strony kraj komunistyczny, a z drugiej strony był właściwie jak Zachód. Można było w nim kupić w normalnych, zwykłych sklepach odzieżowych czy spożywczych takie dobra, które znajdowały się normalnie na Zachodzie lub jeśli mówimy o Polsce, to w Peweksach i można je było kupić tylko za dolary. Więc w Jugosławii można było jednocześnie spędzić wakacje na wybrzeżu nad Adriatykiem, ale też zakupić jeansy, złoto, słodycze zachodnich marek Toblerone, Milka. A co jeszcze ciekawe, denar jugosłowiański był walutą wymienialną, taką jak dolar czy marka niemiecka.

I teraz takie pytanie czy to faktycznie był raj na ziemi, skoro Jugosłowianie cieszyli się wolnością podróżowania? Na jugosłowiański paszport można było wyjechać właściwie gdzie się chciało, a kwestie wizowe były regulowane przez kraj. Przyjmujący mogli również pracować za granicą. Stąd też bardzo spory ruch gastarbeiterów w Niemczech, właśnie pochodzących z Jugosławii, którzy dość silnie swoimi zarobionymi markami zasilali gospodarkę Jugosławii, zwłaszcza w ostatniej dekadzie. Ale o tym więcej w następnym odcinku. No więc czy był to raj na ziemi, czy tak? Nie do końca. No i przede wszystkim skąd wziął się taki pomysł, żeby tak różne nacje, tak różne języki, religie połączyć w jeden organizm państwowy. Żeby to zrozumieć, chciałabym nas trochę przenieść w czasie do początków wieku XIX. Oczywiście kwestia powstania Jugosławii i rozwoju samej Jugosławii, pierwszej Jugosławii, drugiej też ShS u to wszystko to są tematy, na które można by nakręcić osobne, wieloodcinkowe podcasty, napisać książki. Zresztą takie książki już napisano, więc ja muszę tylko tak delikatnie dotknąć tematu, żeby móc przedstawić Wam w ogóle tą ideę, która stoi za połączeniem tylu krajów w jeden organizm.

Natomiast nie będę się wdawać w szczegóły, bo te szczegóły nie są istotne dla głównego tematu mojego podcastu, czyli ludobójstwa. Oczywiście bardzo zachęcam do tego, żeby zaglądać w źródła i eksplorować temat za pomocą źródeł pisanych, filmowych, podcastowych. Jeżeli najdzie Was taka ochota, to oczywiście serdecznie zapraszam do eksploracji tematu. No dobrze, zgodnie z zapowiedzią cofamy się do wieku XIX i układ sił w dużym uproszczeniu, jeśli chodzi o Europę Środkową i Południową, czyli Bałkany nasze był następujący połowa należała do Imperium Osmańskiego, a druga połowa do monarchii habsburskiej austro węgierskiej. W źródłach zostawię Wam link ze znacznikiem czasowym do kawałka takiego filmu dokumentalnego, na którym pokazany jest jak ten układ sił mocarstw w interesującym nas obszarze się zmieniał przez wieki. Tam chyba jest od roku, od momentu, kiedy Turcja Osmańska po kolei podporządkowywała sobie kraje bałkańskie. Więc myślę, że to jest bardzo ciekawa rzecz, żeby móc sobie zwizualizować, jak ten układ sił wyglądał. No ale wyobraźmy sobie tak jeśli chodzi o kraje bałkańskie, no to Serbia, Albania, dzisiejsza Kosowo, część Bośni i Hercegowiny była pod panowaniem Turcji Osmańskiej, a Słowenia, Chorwacja i północna część Bośni i Hercegowiny należała do imperium austro węgierskiego.

I tak pomiędzy tymi wielkimi mocarstwami istniały narody, które nie miały swojego państwa. I tak rodzą się idee iliryjskie. Skąd taka nazwa i co to właściwie było? Napoleon Bonaparte w 1809 roku powołał do życia właśnie prowincje iliryjskie. To był obszar o powierzchni 55 tysięcy kilometrów kwadratowych i zamieszkiwany przez półtora miliona ludności serbskiej, chorwackiej i słoweńskiej. Czyli można by pokusić się o takie porównanie, że była to Jugosławia w miniaturze. W pewnym sensie te prowincje iliryjskie zostały stworzone oczywiście pod płaszczykiem pomocy w dążeniach narodowo wyzwoleńczych dla narodów południowosłowiańskich. Tej pomocy miał oczywiście udzielić wielki Napoleon Bonaparte, ale tak naprawdę chodziło o kontrolowanie szlaków handlowych prowadzących na południe Europy i posiadanie swojego satelity w tej części Europy, który miałby oko na Austro-Węgry. Nazwa Prowincje iliryjskie została oczywiście zaczerpnięta z czasów Imperium Rzymskiego, ponieważ za czasów świetności Imperium Rzymskiego ten obszar Europy był właśnie nazwany prowincjami iliryjskimi, a sami mieszkańcy, sami Słowianie zamieszkujący te prowincje iliryjskie lubili doszukiwać się w swoim rodowodzie właśnie pochodzenia od starożytnych Ilirów. A w ogóle, jeśli chodzi o pomysły ruchów narodowo wyzwoleńczych w XIX wieku, to dzieje się tam dużo, dużo fantastycznych rzeczy.

Taka notatka na marginesie ode mnie: pamiętam, że jeden z bułgarskich budzicieli narodu próbował udowadniać, że słowo sanskryt tak naprawdę pochodzi od słowa bułgarskiego. Bułgarski był jednak nieco młodszy niż sanskryt. No dużo takich. Dużo takich fantastycznych pomysłów było wtedy w modzie. Zresztą takie fantastyczne pomysły służą takiej argumentacji, że dana nacja zasługuje na naród, ponieważ wywodzi się od kogoś starożytnego, w tym wypadku Ilirów. No i oczywiście prowincje iliryjskie przypadły razem z Napoleonem Bonaparte, ale idea iliryjska pozostała. I teraz tak ogólnie, jeśli chodzi o ten czas początku XIX wieku, drugiego, trzeciego dziesięciolecia XIX wieku, no to to są czasy, kiedy się rozwijał romantyzm. No i romantyzm też mocno szedł w parze z tym ruchem narodowym, ruchem wyzwolenia uciśnionych. No, w Polsce, której wtedy na mapie nie było. No, Polska miała być mesjaszem narodów. Starożytni Hindusi byli Bułgarami, a tutaj Chorwaci byli tak naprawdę pochodzili od starożytnych Ilirów. I co ciekawe, w Chorwacji nie mówi się o romantyzmie, tylko właśnie bardziej mamy do czynienia z iliryzmem. Prowincje iliryjskie przeminęły razem z Napoleonem, ale sama idea pozostała.

I co ciekawe, najbardziej rozpoznawalny działacz iliryjski, najbardziej rozpoznawalny działacz ruchu iliryjskiego ludu Dawid Gaj, urodził się właśnie w tym roku, w którym te prowincje powstały. 1809. Taka drobna ciekawostka propozycja ruchu iliryjskiego, żeby z podległych innym nacjom, innym mocarstwom ziem zamieszkanych przez Słowian stworzyć jeden wspólny organizm państwowy. Miała służyć przeciwwadze do. Miała być takim klinem pomiędzy Imperium Osmańskim i imperium habsburskim. Jakkolwiek dziś wydaje się to naprawdę fantastyczne, tak wtedy ten pomysł zyskiwał sobie sprzymierzeńców. Tak jak wspominałam, liderem tego ruchu był David Guy. Jednym z jego postulatów było stworzenie jednego wspólnego języka literackiego dla wszystkich Słowian południowych. No, może nie wszystkich, bo jednak Bułgarii ten ruch iliryjski nie obejmował. Bułgarskie odrodzenie narodowe rozwijało się własnym torem. Wspólny język literacki dla Serbów, Chorwatów, Słoweńców, Bośniaków miał być oparty na dialekcie sztokholmskim, chociaż większość Chorwacji i nawet David Guy, z tego co kojarzę, mówiła w dialekcie kajkawskim. Później ten język faktycznie został skodyfikowany i faktycznie to, co jest znane jako. Serbsko chorwacki powstał na bazie dialektu sztokholmskiego. A z ciekawych terminów to taka idea zjednoczenia kilku podobnych etnosów pod jednym sztandarem, jednym w jeden.

Organizm państwowy nazywa się irredentyzmem. I właśnie idee iliryjskie, a później jugosłowiańskie należały właśnie do takich. To był irredentyzm po śmierci ludu Vitagaja. Te idee iliryjskie, a później otrzymujące nazwę jugosłowiańskich, nie wygasły. Znalazły swoich kontynuatorów. I tutaj takie nazwiska jak biskup Strauss, Majer, Ilja, Garażanin warto zapamiętać i poeksplorować. Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się więcej. Dokładnie jak linearnie ten ruch się rozwijał. Natomiast ja tylko tutaj nadmienię w tej części, że też o ile czas Wiosny Ludów do połowy wieku XIX faktycznie sprzyjał tym ruchom narodowowyzwoleńczym i w ogóle ruch iliryjski w Chorwacji miał bardzo spory kontakt i współpracę z polskim ruchem narodowowyzwoleńczym, a właściwie z Hotelem Lambert, czyli takim stronnictwem polskich patriotów na emigracji działającym w Paryżu. W Paryżu mieli siedziby. Natomiast te współprace narodów bez państw istniały. I tutaj taka kolejna ciekawostka, jeśli chodzi o melodię Mazurka Dąbrowskiego i melodię hymnu Jugosławii, tej titowskiej Jugosławii i drugiej Jugosławii, to powstały one na bazie tej samej melodii napisanej przez Józefa Wybickiego. Niestety nie mogę Wam legalnie puścić fragmentu tego hymnu. Natomiast możecie sobie wyszukać albo na YouTubie, albo na początku każdego odcinka podcastu Remember Jugosławia.

Jest dżingiel właśnie z tego fragmentu hymnu stworzony. No ale dobrze, wróćmy do sedna, bo troszeczkę odpłynęłam. W tej drugiej połowie XIX wieku kształtuje się troszeczkę inny obraz, jeśli chodzi o mapę polityczną Europy. I najważniejszym punktem drugiej połowy XIX wieku dla Słowian południowych jest wojna rosyjsko turecka, przegrana przez Turcję ku uciesze narodów słowiańskich pod tureckim butem. Ponieważ dzięki kongresowi berlińskiemu kraje niegdyś należące do Imperium Osmańskiego zaczęły odzyskiwać niepodległość. I tak niepodległość zyskała Bułgaria. A w 1881 roku niepodległość odzyskała Serbia. I to jest istotne dla dalszego biegu tej historii. Przenosimy się teraz spory kawał w przód i jesteśmy w roku 1918, czyli koniec pierwszej wojny światowej. Serbia w pierwszej wojnie światowej walczyła po stronie Ententy. Dzięki temu jej pozycja negocjacyjna była bardzo silna, ponieważ nie tylko walczyła po dobrej stronie historii, ale również serbskie wojska miały swoje zasługi podczas pierwszej wojny światowej. No, mówiąc oględnie, miała spory udział w Wygranej Ententy i dzięki temu idee panslawistyczne i jugosłowiańskie mogły zostać wcielone w życie. I tak. 1 grudnia 1918 roku powstało królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, w skrócie Królestwo SzS albo SzS.

I to królestwo właśnie dzięki zasługom Serbii w I wojnie światowej i tym samym ich bardzo mocnej pozycji negocjacyjnej zostało powołane do życia pod wodzą właśnie Serbii i serbskiej dynastii Karadziorkiewiczów I królem szsu w tamtym czasie był Aleksandar Karadziordziewić. I chociaż wszystkie największe liczebnie nacje zostały ujęte w nazwie tego królestwa Serbowie, Chorwaci, Słoweńcy, No to przewodnictwo serbskiej dynastii i ogólnie Serbów. No nie wszystkim się podobało, Jak można się bardzo łatwo domyślić, tak szybko jak powstało ShS, tak szybko zaczęły być popularne różne ruchy separatystyczne. I w odpowiedzi na to król Karadzior9, zamiast zaadresować ten problem w jakiś sposób, zamiast dotrzeć do jego źródeł, albo nie wiem, zrewidować ustawy, które być może dyskryminowały którejś z nacji, on postanowił dokręcić śrubę i ustanowił monarchię absolutną. W 1929 roku królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców przestało istnieć, natomiast w jego miejsce pojawiło się królestwo Jugosławi. I tu mówimy o tym królestwie, że to była ta pierwsza Jugosławia. No, jak można się łatwo domyślić, król Aleksander nie cieszył się wielką popularnością, zwłaszcza wśród ruchów separatystycznych i w 1934 roku został zamordowany przez macedońskiego separatystę, a tenże separatysta działał na zlecenie antypa Felicia, chorwackiego przywódcy nacjonalistów chorwackich.

To nazwisko warto zapamiętać, bo jeszcze do niego wrócę. Zwłoki króla zostały najpierw przetransportowane z Marsylii do Lublany, a potem z Lublany do Belgradu pociągiem. I ta lokomotywa ciągnąca ten pociąg miała na sobie. Na froncie miała napis Chrońcie Jugosławię. Podobno były to ostatnie słowa, które konający król. Wypowiedział. Tu taka ciekawostka. Kiedy Tito zmarł w Lublanie w 1980 roku. Jego zwłoki również przewieziono pociągiem z Lublany do Belgradu. Ale o tym będę jeszcze mówić w dalszej części. Tego odcinka. W roku śmierci króla Aleksandra, jego syn i tym samym. Następca tronu Piotr II Karadziorkiewicz, miał zaledwie 11 lat, więc władzę w jego imieniu sprawował. Brat Aleksandra, Paweł Karadzior9. Jak nietrudno się domyślić, rządy Pawła. Również nie należały do najpopularniejszych. Monarchia i dynastia Karadziorów zaczęła być kojarzona głównie z. Zamordyzmem i ze zniesieniem. Z rozwiązaniem parlamentu i wprowadzeniem. Monarchii absolutnej. A już szczyt anty popularności Paweł osiągnął w 1941 roku, czyli tutaj już wojna. II wojna światowa trwa w najlepsze od dwóch lat, a mianowicie Paweł z jednej strony obawiając się zagrożenia ze strony III Rzeszy, ale z drugiej niechcący brać czynnego udziału w wojnie.

No miał nadzieję na neutralność. Nie da się być neutralnym. To jest akurat moja opinia. I mając tę nadzieję na neutralność, albo ktoś złośliwy mógłby powiedzieć z tchórzostwa udał się 25 marca 1941 roku do Berlina, gdzie ułożył się z III Rzeszą, podpisując w imieniu Królestwa Jugosławii przystąpienie do Paktu trzech. Pakt Trzech to było porozumienie Niemiec, Włoch i Japonii, czyli w skrócie i w dużym uproszczeniu to oznaczało przystąpienie do tej złej strony wojny przegranej faszystowskiej i nazistowskiej. Po powrocie do Belgradu zastały go protesty. Społeczeństwo Jugosławii wylęgło na ulice i bardzo intensywnie protestowało wobec de facto przystąpienia Jugosławii do dołączenia się do Rzeszy. Tutaj troszeczkę wybiegnę w przód, bo później, po II wojnie światowej, narracja titowska była taka, że wtedy, w 41 roku protestowali i te protesty zainicjowali komuniści i nikt inny nie protestował. No ale prawda jest taka, że oczywiście protestowały osoby powiązane z różnymi stronami sceny politycznej, z różnymi upodobaniami. Generalnie sprzeciw był dość spory Z dołączenia do paktu trzech Jugosławii i Pawłowi niewiele przyszło, bo przypominam pakt został podpisany 25 marca, a już 6 kwietnia, czyli dwa tygodnie później, Trzecia Rzesza dokonała agresji na Jugosławię, więc Paweł Karadziordziewić zdążył się upokorzyć sam, zanim upokorzyli go Niemcy i zanim został dokonany na niego zamach stanu i musiał salwować się ucieczką z Jugosławii.

Jesteśmy teraz w roku 1941. Trzecia Rzesza dokonuje agresji na Jugosławię i to jest punkt kulminacyjny, jeśli chodzi o ważność do zrozumienia rozpadu Jugosławii. 40 lat później wszystko to, co będzie się działo podczas II wojny światowej odbije się naprawdę gigantyczną czkawką. Między rokiem 91 a 95, a tak naprawdę już od roku 80. Więc wszystko to, co wydarzyło się na jugosłowiańskich ziemiach pomiędzy 41. A 44 45 rokiem, będzie miało znaczenie dla rozwoju wypadków w latach 90. Domyślam się, że może brzmieć to trochę abstrakcyjnie. Dlaczego wnukowie załatwiali nie pozałatwiane sprawy z wojny swoich dziadków? Ale mam nadzieję, przybliżając ten temat, rozjaśnić tę abstrakcyjność i sprawić, że będzie ona bardziej zrozumiała i wszystkie puzzelki zaczną się układać w odpowiednich miejscach. Z punktu widzenia rozpadu Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych najważniejsze są trzy grupy, które walczyły jednocześnie między sobą, ale również z niemieckim okupantem podczas drugiej wojny światowej. Pierwsza grupa to ustasze pod wodzą Ante Felicia. We wcześniejszej części podcastu wspominałam o tym, że król Aleksander Karadziordzielić został zastrzelony przez separatystę działającego właśnie na zlecenie Ante Felicia.

Ante Pawelić był chorwackim politykiem, faszystą. Stał na czele faszystowskiego, marionetkowego państwa, niepodległego państwa Chorwacji. Ono było tak niepodległe jak państwo Vichy i jego zwolenników nazywamy ustaszami. I to byli jego zwolennicy również. No po prostu w skrócie ustasze byli chorwackimi faszystami, którzy popisali się zakładaniem obozów koncentracyjnych. Największy, najbardziej znany to ten w jasnowicu. W przeciwieństwie do niemieckich obozów koncentracyjnych, gdzie nie mordowano w sposób brzydko mówiąc przemysłowy, tylko znacznie bardziej barbarzyński za pomocą noży, sznurów, sierpów, pałek. Z jednej strony oszczędzano amunicję. Z drugiej strony mówi się o tym, że noże, sierpy, liny są cichsze niż wystrzały. Drugą grupą są czetnicy czetnicy na czele z Drago, Ljubem, Drażą, Michaelowiczem. Byli rojalistami, czyli popierali Karać forowiczów w tym momencie przebywających na uchodźstwie i ponieważ popierali monarchię, ponieważ byli wierni dynastii, to również popierali ich posunięcie w postaci przystąpienia do paktu trzech. Więc w pewnym stopniu nie tak jak Ustasze, ale w pewnym stopniu również popierali niektóre ruchy Rzeszy. Również próbowali się z okupantem niemieckim układać. Trzecią grupą są partyzanci Bross Tity, Josip Brozaty.

Początkowo partyzanci Broza City i partyzanci Drago, Luba Michajłowicz, czyli Czetnicy, próbowali się ze sobą układać i razem zwalczać ustaszy. Natomiast coś tutaj się nie udało i w rezultacie te trzy grupy zwalczały siebie nawzajem, walczyły między sobą i walczyły z III Rzeszą. Miejcie proszę na uwadze fakt, że to są trzy największe ugrupowania, ale tych stron walczących w II wojnie światowej na Bałkanach między sobą i z III Rzeszą było jeszcze więcej. Można tutaj nadmienić chociażby słoweńskich Domoranów, ale staram się jak najbardziej okroić tę historię, żeby była ona zrozumiała i żeby ten podcast nie trwał 5 godzin. Więc miejcie to na uwadze, że tu znowu jest dość spore uproszczenie. Natomiast te 3 ugrupowania były najzacieklej, walczące, najliczniejsze i reprezentujące skrajnie odmienne stanowiska faszystowskie, pro monarchistyczne i komunistyczne. Podobnie jak we wcześniejszych nadmienionych przeze mnie tematach, również na temat przebiegu walk na Bałkanach podczas II wojny światowej. Można pisać książki, kręcić filmy i robić całe sezony podcastów. Zresztą te pierwsze i drugie na pewno powstały. Trzecie nie wiem, możecie mi dać znać. Więc znowu jestem zmuszona zrobić tutaj przeskok do roku 44, ponieważ to będzie znów najbardziej istotne dla tego, co się dzieje później w Jugosławii i tego, co będzie miało miejsce w roku chociażby 95.

Najliczniejszą, najlepiej zorganizowaną grupą odnoszącą najwięcej sukcesów na polu walki byli partyzanci Josip Paproti. Ty i tak w 44 roku, jesienią było jasne, że już za chwilę Jugosławia zostanie wyzwolona spod niemieckiej okupacji. Tito natomiast, mimo że komunista i mimo że jak mówi jego biografia, rzekomo brał udział w rewolucji październikowej w Rosji i działał w porozumieniu ze Stalinem, to jednak bardzo chciał mieć swój jedyny udział w wyzwalaniu Jugosławii. On zdawał sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że Stalin jest człowiekiem niebezpiecznym i nie chciał się z nim układać. Albo chciał się z nim układać na własnych zasadach. I faktycznie udało mu się wyzwolić Jugosławię. Niektórzy z was mogą kojarzyć piosenkę Kazika Staszewskiego 12 groszy. Pierwsze słowa zwrotki brzmią tak Partyzanci Brostity wyzwolili Jugosławię bez pomocy Sowietów. Awantura na zabawie i tylko troszeczkę. Staszewski się pomylił, bo w wyzwalaniu Jugosławii faktycznie główne pierwsze skrzypce grali partyzanci Tity i sam Tito. Natomiast do Belgradu przedarły się jakieś nieliczne oddziały wojsk sowieckich i zostały przyjęte. I 20 października 1944 roku faktycznie Jugosławia została oficjalnie wyzwolona spod władzy III Rzeszy. Niektóre źródła mówią o tym, że Tito później bardzo żałował, że nie udało mu się dokonać tego wyzwolenia bez wsparcia Sowietów z oczywistych względów.

Czerwonoarmiści tam gdzie się pojawiali, tam siali spustoszenie, gwałty i wykradali wszystko, co się dało wykraść i zabrać ze sobą i upłynnić. Czy to są jego prawdziwe żale czy fantazje biografów? A jeśli chodzi o biografie osób u szczytu władzy, a zwłaszcza osób sprawujących władzę autorytarną, absolutną, to te biografie są pewnym wyzwaniem. I do napisania, i do przeczytania, i do odsiania pewnych faktów od bajek, które dość mocno te biografie zasilają, do ostatecznej za Staszewskim awantury na zabawie pomiędzy Związkiem Radzieckim a Jugosławią. Tity doszło natomiast dopiero w roku 48 z powodu, który moim zdaniem był tylko pretekstem. A tak naprawdę to znaczy to jest oczywiście tylko moje przypuszczenie, że Tito już od tego 44 roku szukał drogi ucieczki spod opieki Stalina, dlatego też zaczął się układać z Churchillem. Ponieważ po pierwsze miał zbyt wielkie ego, żeby być pod jakimkolwiek butem. Po drugie faktycznie jego zasługi militarne były nie do przecenienia i wygrały mu jego miejsce. On nie otrzymał swojego stanowiska od Stalina, w przeciwieństwie do wszystkich innych marionetek sadzanych przez Moskwę w krajach Układu Warszawskiego, takich jak Polska, Węgry, Czechosłowacja czy Niemcy Wschodnie.

Ale do rzeczy. Pretekst był taki. Bo nie wiem, czy wiecie, ale Bułgaria nigdy nie była częścią Jugosławii, nigdy nie była w planach, jeśli chodzi o Panslawizm. Jeśli chodzi o idee iliryjskie, to Bułgaria była zawsze z boku, Macedonia owszem, Bułgaria nie. I w 48 roku Tito wpadł na pomysł, by jednak tę Bułgarię do Jugosławii, do drugiej Jugosławii dołączyć. Na tak wielki organizm państwowy wydzierający Związkowi Radzieckiemu Bułgarię, kraj też satelitki Związku Radzieckiego. No nie mógł się zgodzić towarzysz Stalin i na tę potwarz nakazał wycofanie wszystkich dyplomatów z Jugosławii. I tym sposobem Tito był już w pełni niezależny od Moskwy. Ale za to zaczął się uzależniać od Zachodu. Ale o tym troszeczkę później. Przypuszczam, że możecie się zastanawiać nad tym, jak udało się po tylu latach walk i burzliwej historii jednemu człowiekowi stanąć na czele kraju, nazwać go Jugosławią i rządzić niepodzielnie. Moim przypuszczeniem jest to, że po prostu ludzie mieli dosyć walk. W Jugosławii w pierwszej wojnie światowej zginęło około miliona 200 tysięcy osób. Druga wojna światowa zebrała podobne żniwo.

Wydaje mi się, że to, że liczba ofiar liczyła około miliona trzystu tysięcy. Kraj był zrujnowany i myślę, że po prostu ludzie mieli dosyć. A tu pojawił się przywódca. Silny, niezależny, obiecujący dobrobyt. Spokój był gwarantem spokoju i dobrobytu na kredyt. Ale też o tym później. Dopóki żył. I myślę, że stąd wynikała jego popularność. Resztę zrobiła propaganda i jedyny słuszny program historyczny, o którym wcześniej wspominałam. Chociażby wymazanie innych organizatorów protestów w roku 41. Tytuł tego odcinka to Kraj bajaderka. Skąd taka nazwa? Ponieważ Jugosławia mi się z bohaterką skojarzyła. Bajaderka to jest takie ciastko deser. Można je kupić zwłaszcza w tych starszych cukierniach, bo te nowe, hipsterskie raczej między swoim baskijskim sernikiem a tiramisu pistacjowym go mieć nie będą. Jest to ciastko w kształcie kuli, oprószone wiórkami kokosowymi albo obtoczone w kawałkach orzechów. I jego wnętrze kryje absolutnie wszystko. Ponieważ jest to ciastko sklejone z resztek innych wyrobów cukierniczych, drożdżowych, babek, ciasta marchewkowego. Cokolwiek tam się cukiernikowi nawinie pod rękę zespala, to mlekiem nasącza rumem i tak powstaje bajaderka.

Nie chcę przez to powiedzieć, że kraje składające się na Jugosławię to były jakieś skrawki, strzępki, resztki. Nie. Nie idźmy tak daleko z tą metaforą. Natomiast tworzenie zupełnie nowej jakości, sklejonej mlekiem titem po prostu tak mi się skojarzyło z bajaderką. I tak bajaderki niektórzy uwielbiają. Ja na przykład uwielbiam. A niektórzy uważają, że to jest fuj i ble. W sumie Jugosławia i Jugosławia Tity też bywa, że wzbudza takie skrajne emocje. Dzisiaj w krajach byłej Jugosławii mamy z jednej strony bardzo silną nostalgię, a z drugiej strony bardzo silną anty jugo nostalgię, próbę jakiegoś rozliczenia z przeszłością. Inną cechą bajaderki jest to, że jest po prostu szalenie różnorodna. Tam jest wszystko to, co się tak jak wspominałam, nawinie cukiernikowi pod rękę i to, co zostanie niesprzedane z poprzednich dni, ale wciąż nie zepsute i nadające się do spożycia. Warto sobie uświadomić, jak bardzo różnorodna Jugosławia była pod każdym względem. Mając na względzie liczby dziewięć narodów Chorwaci, Macedończycy, Serbowie, Kosowarzy, czyli Albańczycy zamieszkujący Kosowo, Słoweńcy, Bośniacy, Węgrzy, Czarnogórcy, Romowie.

Cztery religie judaizm, islam, katolicyzm, prawosławie, dwa alfabety, cyrylica i łacinka. 5 języków. Słoweński. Tutaj robię duży cudzysłów serbsko chorwacki, albański, węgierski, macedoński. I 6 równoprawnych republik. Chorwacja. Bośnia i Hercegowina, Słowenia, Czarnogóra, Macedonia, Serbia, a także dwa regiony autonomiczne, tzw. regiony autonomiczne, bo tej autonomii to one za bardzo nie miały. Czyli Voivodina na północy Serbii, zamieszkiwana głównie przez mniejszość węgierską i wspomniane już Kosowo zamieszkiwane przez ludność albańską, czyli tak jak mówiłam Kosovar, mówiących językiem albańskim. Więc czy ten projekt, absolutnie szalony projekt miał szansę zadziałać? Moim zdaniem absolutnie nie. Nawet nie znając biegu historii, powiedziałabym i zawsze tak mówiłam, kiedy uczyłam się i czytałam i zdobywałam wiedzę na temat Jugosławii i tych idei jugosłowiańskich, że jest to pomysł absolutnie szalony, ale najwyraźniej ten pomysł sprawdził się po latach wojennych i zaborczych zawieruch, a gwarantem tego porządku rzeczy była właśnie osoba Josipa Broza. Tito Tito popełnił jeden kardynalny błąd. To znaczy na pewno nie jeden, ponieważ był przywódcą autorytarnym, z kultem jednostki i ze swoimi głazami.

Ale o tym za chwilkę. Ale jeden kardynalny w kontekście późniejszych wydarzeń, a mianowicie w drugiej Jugosławii absolutnie nie było miejsca na jakiekolwiek pojednanie powojenne, na jakiekolwiek rozliczenie zbrodni wojennych innych niż tych popełnionych przeciwko komunistom. Nie było miejsca na żadną rewizję, refleksję, żadne zadośćuczynienie wobec jakichkolwiek grup, które poniosły moralne, materialne straty. Tak jak wspominałam wcześniej, były te trzy grupy najważniejsze hutnicy, ustasze i partyzanci. I te grupy dokonywały między sobą rzeczy strasznych. Ale te wydarzenia nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, ponieważ po zakończeniu wojny, po wyzwoleniu Jugosławii, Tito ogłosił, że nie ma miejsca na jakiekolwiek podziały etniczne. Teraz wszyscy jesteśmy Jugosłowianami. Hasłem przewodnim Jugosławii było jedność i braterstwo i jakiekolwiek próby dochodzenia do Prawdy do zadośćuczynienia, do rozliczenia okresu wojny były bardzo surowo karane. Do połowy lat 50. Zesłaniem na gołą wyspę lub którykolwiek z obozów reedukacyjnych, później więzieniem, zwolnieniem, aresztowaniami i tak dalej wszystkimi możliwymi. Cały wachlarz represji politycznych, jakie możecie sobie wyobrazić. Po prostu tak jakby zbrodni wojennych nigdy nie było. Tak jakby zawsze była ta jedność i braterstwo.

Tak jakby nigdy nie istniały pojedyncze narody, takie jak Czarnogórcy, Macedończycy, Chorwaci, Bośniacy i tak dalej. To nie miało znaczenia. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Nie ma żadnego rozliczenia, żadnego pojednania. I teraz już jest pięknie i będziemy budować nasz piękny, komunistyczny, socjalistyczny kraj. I nawet się odcięliśmy od Stalina i w ogóle jesteśmy super samowystarczalni. W praktyce to oznaczało, że na gigantyczną, gnijącą, jątrzącą się ranę, ale taką z ropą i po prostu zalegającymi się w niej robakami, nałożono super elegancki gips, stabilizator, coś, co całkowicie tę ranę przykryło, a następnie, kiedy Tito zmarł. Ten gips, bardzo elegancki, drogi i piękny, w teorii zaczął pękać, a w 91 po prostu eksplodował ropą i krwią. I z tego z historii Jugosławii, tuż po II wojnie światowej płynie taka lekcja, że nie ma krzywd, które da się zapomnieć. Że pojednanie, rozliczenie przeszłości Dla dobra przyszłości musi mieć miejsce, bo to zawsze wyjdzie prędzej czy później tutaj. To zajęło 46 lat, ale wyszło i przez to zginęło mnóstwo ludzi.

Przez to doszło do masowych wysiedleń, do rozpadu kraju na mniejsze republiki, do ludobójstwa pierwszego po Holokauście. Być może gdyby te zbrodnie ustaszy czytników partyzantów i pomniejszych grup walczących podczas II wojny światowej, zostały w odpowiednim momencie rozliczone, być może historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Trwałego pokoju nie da się zbudować na wyparciu i na próbie wymazania krzywd, które ktoś doświadczył, bo to zawsze wyjdzie. W tym wypadku wyszło to dwa pokolenia później. Teraz chciałabym powrócić do pytania z początku czy Jugosławia, w której można było kupić jeansy tablerone i wypoczywać, wygrzewać się na brzegu Morza Adriatyckiego była socjalistycznym rajem na ziemi? Czy tak? Nie do końca. Jak już wspominałam, Tito wprowadził kult jednostki. Jego urodziny to były zawsze fety ku jego czci I mówimy o tego rodzaju fettach, Kiedy na stadionie jest występ kilku czy kilkunastu tysięcy ludzi układających się w ludzkie rozety i śpiewających na przykład Tito to nasza miłość, to nasze serce. Mówimy o sztafecie imienia Tity. No po prostu wszystko to, z czym wiąże się kult jednostki. I to są te elementy śmieszne.

No bo one są śmieszne i dla mnie żałosne, ale nie robią nikomu krzywdy. No nie wiem, jak bardzo artyści, sportowcy byli zmuszani do brania udziału w przygotowaniach tych gigantycznych imprez na cześć urodzin Marszałka. No ale wciąż wydaje mi się to dość nieszkodliwe. To, co zupełnie demaskuje Titę i obietnicę jego komunizmu innego niż wszystkie niezależnego, na poły kapitalistycznego, ale jednak komunizmu, to system represji, jaki Tito stworzył. A ten system represji bardzo przypomina ten, który stworzył jego niegdyś przyjaciel, a wtedy już wróg na zawsze, czyli towarzysz Stalin. Wspomniałam wcześniej o Nagiej wyspie. Naga wyspa to najbardziej znany gułag Tity. Czy w raju na ziemi powinny być gułagi? Raczej nie sądzę. Naga wyspa. Dlatego, że nie rosną na niej drzewa, tylko niskie krzaki, Jakieś takie porosty. Cała składa się głównie z kamieni. Latem praży na niej słońce niemiłosiernie i nie ma się gdzie ukryć. Zimą natomiast wiatr jest zimny, chłoszczący i nie do wytrzymania, ponieważ bardzo trudno jest sobie wyobrazić, jak takie miejsce wygląda. Czy jak życie w takim miejscu wyglądało.

Zwłaszcza jeżeli macie w głowach te opowieści Waszych rodziców czy dziadków, czy może starszego rodzeństwa. O tym, jaką to niesamowitą wolnością Jugosłowianie się w latach 60 70. Cieszyli. Dlatego postanowiłam wybrać fragmenty z książki słowiańskiego etnologa Bożydara Jezernika, właśnie o tytule Naga Wyspa Gułag Tity. I ten fragment Wam przeczytać. Adres bibliograficzny umieszczę w notatkach do tego odcinka. Fragmenty rozdziału Ludzie z ogonami. Książki autorstwa Bożydara i Azernika. Naga wyspa. Reedukacja internowanych zaczynała się już z chwilą ich przybycia do obozu. Najpierw przechodzili przez cykl upokorzeń. Ceremonia degradacji była jakby wstępem do podejmowanych w obozie prób uzyskania całkowitego nadzoru nad więźniami i stworzenia skutecznego mechanizmu, dzięki któremu można było przekształcić ich dość złożoną osobowość wolnego obywatela w dość nieskomplikowany typ kominformowca skazanego na prace społecznie użyteczne. Osoby, które w ten sposób symbolicznie umarły, narodziły się wtórnie jako całkiem nowe stworzenia, czyli banda. Ważnym elementem obrzędu przyjęcia do obozu było zerwanie skazanych z ich dotychczasowym życiem. Symboliczna śmierć. Odczuwali to od razu. Gdy tylko pojawili się na miejscu, musieli rozebrać się do naga i oddać ubrania oraz wszystkie przedmioty osobiste, łącznie z biżuterią i obrączkami.

Obrzęd włączenia do bandy wywierał na nowicjuszach wielkie wrażenie. Cytat. Był początek sierpnia 1951 roku. Myślałem, że znaleźliśmy się pośród szaleńców. Starzy więźniowie, w większości spaleni słońcem, półnadzy, w starych, podartych spodniach bosi wychudli jak szkielety, wyglądem przypominali bestie. Kiedy kątem oka rozpoznałem kilku towarzyszy z czasów wojny, ogarnęła mnie zgroza. Wkrótce ja też będę do nich podobny. Dokąd nas przywieźli? Co z nami będzie? Radosław Markowicz. Następnie strzeżono więźniów, golono im owłosienie na całym ciele i posypywano te miejsca środkiem owadobójczym DDT, co było szczególnie poniżającym zabiegiem w procesie przekształcania ich z cywilów w bandę. Wszystkie te działania rodziły w więźniach poczucie bezradności, wywoływały głęboki uraz psychiczny, ponieważ zawsze przeprowadzano je brutalnie. W trakcie zabiegów okaleczono ich, wyrywano im całe pęki włosów. W jednej chwili odbierano im wszystko. Czuli, że są zupełnie sami, że nic im nie zostawiono na zero. Ostrzeżono też kobiety zaraz po przybyciu do obozu. Utrata włosów wywoływała u nich większy uraz niż u mężczyzn. Jak wspominają byli więźniowie, kobiety wyglądały wyjątkowo okropnie, jak owce i kozy.

Były podobne do kóz, a nie do człowieka. Ostrzeżenie kobiety tradycyjnie uchodziło za najgorszą zniewagę. Zamiast cywilnej odzieży nosili też więzienne ubrania przerobione ze starych mundurów milicyjnych i wojskowych. Więzienna odzież była zazwyczaj brudna i śmierdząca. Skazani, wkładając ją, często musieli przezwyciężyć wstręt. Przy rozdzielaniu nie zwracano uwagi na rozmiar, dawano to, co akurat było pod ręką. Zdarzało się więc, że więźniarka, która miała rozmiar buta 35, dostawała numer 40. Takie postępowanie bardzo deprymująco wpływało na nowicjuszy. Słodkiej wody nie starczało nawet do picia. O myciu nie było już mowy. Początkowo, kiedy jeszcze nie wchodziła w grę ani kąpiel, ani mycie się w morzu, nie mogli sobie nawet opłukać twarzy. Później koło każdego baraku postawiono kilka kranów i coś w rodzaju koryta. Myli się rzadko w morzu albo morską wodą, która stała w beczkach służących jako zbiorniki. Przez całe lata na nagiej wyspie internowani nie dostawali mydła. Kobiety do mycia włosów używały gliny, którą wygrzebywały ze szczelin między kamieniami bojkotowanym w ogóle nie pozwalano się myć. Chodzili brudni. Lepki pot mieszał się z kurzem unoszącym się podczas tłuczenia kamieni.

Nawet ci, którzy łopatami wydobywali piasek z morza, nie mogli sobie skropić wodą twarzy, jeśli nie chcieli narazić się na przejście przez szpaler. Podobnie było w obozie dla kobiet, gdzie tylko jedna więźniarka miała ładną cerę, bo myła się własnym moczem. Zimowa odzież przeważnie nie chroniła przed chłodem i porą. Na nagiej wyspie skazani usiłowali sobie poradzić z tym problemem, nosząc kamizelki wycięte z worków po cemencie, które nazywali pancerzami lub swetrami. Mieli je prawie wszyscy w worku. Wycinali otwory na głowę i ręce, wkładali go na koszulę i obwiązywali się szerokim, płóciennym paskiem. Wszystko było w porządku, dopóki nie spadł deszcz. Pył, który wtedy pozostawał w workach, lepił się do ciała i powodował swędzenie, ale było to mniejszym złem niż chłód. Poza wszystkimi innymi udrękami, skazani musieli znosić jeszcze różne insekty, wszy, głowę i łonowe pluskwy, pchły. Były ich miliony, małych i dużych. Pomagało tylko zgniatanie ich paznokciami, na co wielu nie miało ani czasu, ani ochoty. Jedną zabiłeś. To przyszło na pogrzeb. Jedynie nieliczni potrafili pomóc sobie w ten sposób, że rzucali ubrania na mrowisko, by mrówki wykończyły wszy.

Potem wytrząsali mrówki ze swoich szmat i z powrotem wkładali ubrania na grzbiet. Jednym ze skutków tej transformacji była wyraźna depersonalizacja więźniów. Tylko nielicznym udawało się zachować samoświadomość i godność. Po ubraniu i obuwiu można było dość dokładnie ocenić, jaki stopień osiągnął więzień w procesie reedukacji. Z jednej strony byli więc bojkotowani, którzy nosili najgorsze ubrania, z drugiej aktywiści i członkowie centrum w przyzwoitych, krótkich spodniach, porządnych koszulach i prawdziwych sandałach Bojkotowanym umyślnie dawano najgorsze szmaty, żeby każdy mógł ich rozpoznać, poganiać w pracy, bić, dręczyć, a mimo to nie zawsze wyróżniali się z tłumu. Dlatego na Nagiej wyspie i w obozie na wyspie Sveti Grgur dostawali od barokowego intendenta specjalne spodnie. Po zewnętrznej stronie nogawek miały długie, szerokie pasy w kolorze czerwonym. Dzięki temu wszyscy mogli od razu dostrzec w nich generałów, jak ich szyderczo zerwano i maltretować, gdy tylko przyszła im na to ochota. Piętnem internowanych, którzy nie złożyli samokrytyki, był przywiązany z tyłu ogon. Ogony te robiono ze starych szmat, a ich długość świadczyła o wielkości winy. Przyczepiono im także prawdziwe ogony wołowe, świńskie i owcze.

Więźniów tych nazywano ogoniastymi. Określenie to dowodziło, że jeszcze nie zrewidowali poglądów i że co było znacznie gorsze, ich towarzysze, przyjaciele i zwolennicy, którzy pozostali na wolności, a których nie wydali w śledztwie, są ich ogonami. Czasem do pastwienia się nad więźniami używano lejców podczas pracy w kamieniołomie. Jeden z więźniów trzymał powóz i kierował bandytą, a drugi siedząc na sali, dodawał gazu. Niekiedy poganianemu więźniowi zakładano sznur wokół szyi i wleczono go na tym postronku. Gdy jugosłowiańska reprezentacja wygrała w piłkę nożną z drużyną radziecką, po placu i od celi do celi ciągnięto na powrocie byłego komendanta artylerii jugosłowiańskiej Armii Ludowej, żeby patriotycznie uczcić to wydarzenie. Do wyposażenia funkcjonariuszy UD i milicjantów należały półmetrowe gumowe pałki, którymi lubili się bawić w obecności więźniów, przerzucając je z ręki do ręki. Ten falliczny symbol władzy posiadały też milicjantki w obozach dla kobiet, a także aktywiści, którzy przekleństwami i biciem reedukowali bandę. No i co? Raj na ziemi. Chodź do obozu. Na reedukację trafiały szkodliwe elementy. Tutaj robię oczywiście duży cudzysłów, głównie pod koniec lat 40.

I w latach 50. Wtedy, kiedy stosunki formalne wszelkie zostały zerwane ze Związkiem Radzieckim, to nie można zapomnieć dwóch krwawo stłumionych protestów, w następstwie których nastąpiły czystki kadrowe, aresztowania i kary więzienia. I pierwszy taki duży, krwawo, prawdopodobnie krwawo stłumiony, bo z tego, z pacyfikacji tych protestów nie ma nagrań ani zdjęć. Z tego co kojarzę, to w roku 68 protest Kosowa ów. Kosowo, tak jak wspominałam, nie było równoprawną republiką. Było okręgiem autonomicznym, tak samo jak Voivodina, a kosowarzy domagali się tego, by być równorzędni z innymi republikami. Pozycja okręgu autonomicznego im nie pasowała, więc protestowali, a ich protest został krwawo stłumiony. A w roku 1971 z kolei protestowała Chorwacja. I tu również protesty zakończyły się więzieniami, represjami czystkami kadrowymi. Po poznaniu tej ciemnej strony Jugosławii naprawdę trudno jest mi sobie wyobrażać uwielbienie dla tego kraju. Nadchodzi 4 maja roku 1980, a razem z tym dniem śmierć Tito. Marszałek Josip Tito umiera w Lublanie mając 88 lat. Jego ciało zostaje umieszczone w pociągu, a pociąg ten pokonuje trasę z Lublany do Belgradu.

W całej Jugosławii trwa płacz, histeria, rozpacz. Ludzie ustawiają się wzdłuż torów, po których ma jechać pociąg, chcąc pożegnać wielkiego wodza marszałka. W jego ostatniej podróży na samo wystawienie ciała w Belgradzie przychodzi około pół miliona obywateli. Kiedy oglądam nagrania z tego, z tego dnia, z tego, z tej ostatniej podróży Tity, to zastanawiam się, czy obywatele Jugosławii płakali faktycznie za marszałkiem, czy może płakali za Jugosławią. Może zdawali sobie sprawę, że razem z Titem nieformalnie umarła też Jugosławia.

Droga osoba słuchająca! Nagrywanie podcastu nie jest moją pracą, jednakże jego tworzenie wymaga sporych nakładów finansowych. Nie mógłby on powstać, gdyby nie moje matronki i patroni, którym z tego miejsca ogromnie dziękuję. Jeśli chcesz mnie wesprzeć finansowo, wejdź na https://patronite.pl/zwyklyzeszyt i wybierz próg wpłaty. Pamiętaj również o zasubskrybowaniu tego kanału. Wtedy na pewno żaden odcinek Cię nie ominie. Wystawieniu mi recenzji w aplikacjach podcasterskich i poleceniu tego podcastu swoim znajomym. Puszczenie tego odcinka dalej w świat pozwoli większej liczbie osób poznać ludobójstwa po II wojnie światowej, o których nie uczono nas w szkołach. Możesz mieć w tym swój udział.

 

Podcast „NIGDY WIĘCEJ”. Sezon pierwszy. Odcinek pierwszy.

Po II wojnie światowej popularność zyskało hasło „Nigdy więcej”, stworzone przez więźniów nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Nigdy więcej wojny. Nigdy więcej obozów śmierci. Nigdy więcej ludobójstw. Historia pokazuje jednak, że ludzkie okrucieństwo nie skończyło się w roku 1945. Nazywam się Sylwana Dimtchev, a Ty słuchasz podcastu „Nigdy więcej”. Audycji o ludobójstwach, które wydarzyły się po II wojnie światowej. Sezon pierwszy. Srebrenica. Bośnia i Hercegowina. Rok 1995. 

Czy pamiętasz może swój lipiec 1995 roku? Pamiętasz, co wtedy robiłaś, robiłeś? Może jeszcze wcale nie było Cię na świecie. Ja ten czas spędzałam z pewnością w Bułgarii, na wakacjach, jak co roku. Nie jestem w stanie cofnąć się na tyle dobrze pamięcią, by wiedzieć, co sobie wtedy myślałam, co czułam, ale przypuszczam, że raczej było to kolejne beztroskie lato spędzane w domu moich dziadków, poprzedzone kilkudniową podróżą samochodem z Polski do Bułgarii przez Rumunię. Ponieważ w Jugosławii, przez którą przed rokiem 1991 moja rodzina jeździła właśnie do Bułgarii, trwała wojna. 

Pod względem logistycznym trasa przez Rumunię była dużo trudniejsza. Drogi były w gorszym stanie, a trasa przez góry nie należała do najłatwiejszych. Więc tylko słyszałam w echach rozmów dorosłych, że kiedyś ta trasa wakacyjna była znacznie łatwiejsza. Choć latem 1995 roku miałam dopiero 5,5 roku, (a jesienią miałam pójść do zerówki) i nikt za bardzo ze mną nie rozmawiał o wojnie i o tym, co dokładnie wydarza się w byłej już dzisiaj Jugosławii, ja bardzo dobrze wiedziałam, o jaką dokładnie wojnę chodzi. Oczywiście w tamtym czasie nie miałam zielonego pojęcia, kto walczy z kim i dlaczego. Wiedziałam tylko, że jest strasznie. Widziałam tylko, że ludzie płaczą, przemieszczają się z miejsca na miejsce. Noszą toboły. Są pozamykani w jakichś dziwnych miejscach. Nie wiem wtedy, co to było. Szkoły, jakieś sale sportowe. A to wszystko wiedziałam, ponieważ wiadomości w latach 90., nawet te, które leciały w ciągu dnia, na przykład „Teleexpress” o 17.00, nie były cenzurowane i bardzo łatwo można było nawet przypadkiem, zmieniając kanał z bajki na inną bajkę, natknąć się na drastyczne obrazy.

Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale te obrazy zostały ze mną na zawsze i zdeterminowały przyszłe wybory życiowe i edukacyjne. Dodatkowo, od roku 1984 trwała wojna w Czeczenii i tu telewizja znów bombardowała tymi obrazami. Byli ludzie w mundurach, słychać było wystrzały. Inni ludzie płakali. Zawalone domy, pożary. Kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Wiedziałam tylko, że wojna jest koszmarem. I choć jeszcze wtedy nigdy nikt przy mnie nie powiedział hasła „nigdy więcej”, czy też „nigdy więcej wojny”, przyswoiłam sobie taką postawę właściwie nieświadomie, nawet o tym nie wiedząc. Z trzeciej strony jeszcze, miałam to szczęście, że wychowywałam się z dziadkami. Dziadkowie z kolei mieli to szczęście, że przeżyli II wojnę światową, więc te opowieści wojenne, cywilne opowieści wojenne, gdzieś zawsze krążyły. 

I mimo absolutnie szczęśliwego dzieciństwa rzucały cień. I wojna była rzeczą, której się w tamtym momencie bałam najbardziej na świecie, o której śniłam koszmary, z powodu której potrafiłam płakać, chociaż kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Ale być może też, dzięki której dzisiaj stoję tutaj przed Wami i opowiadam Wam historię, o której absolutnie nie można zapomnieć. Historię najgorszego wydarzenia, które miało miejsce w Europie po II wojnie światowej, czyli ludobójstwa w Srebrenicy, w Bośni i Hercegowinie, które miało miejsce właśnie w lipcu 1995 roku. Kiedy to siły serbskie, wojska Republiki Serbskiej pod wodzą generała Radko Madića wymordowały z premedytacją 8 372 (i mówimy tutaj tylko o zidentyfikowanych osobach) bośniackich muzułmanów. Czyli Boszniaków, którzy od roku 1993 przybyli między innymi do Srebrenicy z innych części ogarniętej wojną Bośni i Hercegowiny właśnie w poszukiwaniu schronienia, gdyż od roku 1993, dokładnie od 6 maja, Srebrenica była jedną z bezpiecznych, zdemilitaryzowanych stref, w której bezpieczeństwa strzegły wojska ONZ. Ludobójstwo srebrenickie nie jest jedynie pierwszym ludobójstwem, które wydarzyło się w samym środku Europy po II wojnie światowej, po której to miało być „nigdy więcej”. Jest też symbolem porażki społeczności międzynarodowej, międzynarodowych agend i organizacji takich jak właśnie ONZ, United Nations, albo (o czym przekonacie się z następnych odcinków) United Nothing, czyli Zjednoczone Nic. Zjednoczone Nic, ponieważ tego ludobójstwa dało się uniknąć, ponieważ błękitne hełmy, czyli właśnie siły unproforu stacjonujące w Srebrenicy wiedziały o tym, że jeżeli Srebrenica upadnie, to wydarzy się coś bardzo złego. I mimo próśb o wsparcie militarne takie wsparcie nie nadeszło, a ludność cywilna Srebrenicy została pozostawiona sama sobie i wystawiona na pastwę ich późniejszych katów: bośniackich Serbów.

Czy pamiętasz więc, co działo się w Twoim życiu w lipcu 1995 roku? 

Jeśli słuchasz mnie z Polski, a zakładam, że tak, to Srebrenica leży około 1250 km od Warszawy. Od miejsca w którym nagrywam, czyli jest to w tym momencie Wrocław, jest to zaledwie 1050, 1100 km. To mniej więcej taka odległość jak z Przemyśla do Świnoujścia. Więc jak to możliwe, że o wojnie, która wydarzyła się tak blisko tak niedawno (30 lat temu, to jest bardzo niedawno) o wojnie, która była właściwie transmitowana na żywo przez kilka lat przez stacje telewizyjne, nie tylko polskie, która w pewnym sensie dała początek Polskiej Akcji Humanitarnej Janiny Ochojskiej (Polska Akcja Humanitarna powstała właśnie w 1992 roku, kiedy to wojna w Bośni się zaczęła) dziś tak niewiele wiemy? Że ta pamięć o rozwoju wypadków w latach 90., o ruchach wojsk, o sytuacji cywili (słynne zdjęcia Eda Williamy’ego, które obiegły cały świat), jakim cudem ta pamięć nie przeniosła się na młodsze pokolenie? 

Z rozmów z moimi obserwatorami i obserwatorkami na moim Instagramie wynika, że bardzo wiele osób nigdy nie słyszało o Srebrenicy. Że nie uczyli się tego w szkole. W sumie nie ma się co dziwić, że ludzie o tym nie słyszeli. Ja osobiście pamiętam, że gdzieś na samym końcu podręcznika od historii tych wyższych klas były te słynne zdjęcia z Priedoru, z obozu koncentracyjnego. I z Omarskiej, również obozu koncentracyjnego, gdzie siły serbskie przetrzymywały nie tylko Bośniaków, ale również Chorwatów. Że te zdjęcia gdzieś tam były. Natomiast nie wiem, jak to było u Was. U mnie na współczesność nigdy nie było czasu. Klasa szósta, kończąca podstawówkę, zakończyła się z materiałem gdzieś w okolicy I wojny światowej. A już od pierwszej klasy gimnazjum historia wróciła do początku, czyli do prehistorii. I podobnie było w liceum. Więc o tak ważnej, tak bliskiej, tak dramatycznej rzeczy, w ogóle się nie mówi. Ona została wycięta z, jeśli nie lekcji historii, to przynajmniej na lekcjach WOS-u powinna się pojawiać. Skoro tego nie ma (przynajmniej ja tej wiedzy nie zdobyłam w szkole), to przychodzę ja. I mam nadzieję wyjaśnić kilka kwestii, opowiedzieć o tym, co miało miejsce w roku 1995. 

Ludobójstwa nie dzieją się w próżni. I to nie jest tak, że w roku 1994 było wszystko super, i nagle jedna grupa wymordowała drugą grupę rok później. To tak nie działa. I żeby pozwolić Ci zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w tym 1995 roku, będę chciała cofnąć się do początku. A tym początkiem, tej historii, będzie powstanie Jugosławii. Z następnych odcinków podcastu „Nigdy więcej” dowiesz się m.in. co to była ta cała Jugosławia, kiedy powstała, i dlaczego ten projekt kompletnie nie miał szansy powodzenia. Dowiesz się również, co dokładnie doprowadziło do jego upadku i w rezultacie rozbicia Jugosławii, rozpadu w Jugosławii, wojny w Bośni. Dowiesz się o wzrostach nacjonalistycznych nastrojów i o dekadzie po śmierci Tity, którą ja roboczo nazwałam „dekadą Milosevicia”, choć tak naprawdę był on bohaterem głównie pięciu ostatnich lat. Natomiast m.in. to, co go stworzyło, to właśnie wzrost nacjonalistycznych nastrojów. Tu, w tym wypadku, mówimy o Serbii. Dowiesz się też kto to w ogóle jest Boszniak, jak powstał, skąd się wziął i dlaczego jest najłatwiejszym „innym” w byłej Jugosławii, a właściwie dlaczego był najłatwiejszym „innym” w krajach byłej Jugosławii. Dowiesz się, czym była Srebrenica, co oznacza tak naprawdę bycie bezpieczną strefą i gdzie było pięć pozostałych takich stref. I dowiesz się też absolutnie wszystkiego (mam nadzieję wszystkiego) na temat ludobójstwa dzień po dniu, godzina po godzinie. Na temat głównych aktorów, biorących udział w ludobójstwie, na temat ofiar, i na temat osób, które przetrwały. Dowiesz się również o tym, co działo się z kobietami, które padły ofiarą masowych gwałtów podczas, gdy ich partnerzy, mężowie, ojcowie, bracia, synowie byli mordowani w lasach okalających Srebrenicę. 

Opowiem Ci również o Międzynarodowym Trybunale Haskim ds. byłej Jugosławii. Oraz o tym, jak skończyła się wojna w Bośni i dlaczego Traktat z Dayton jest tym, co do dzisiaj (30 lat później) bardzo mocno komplikuje życie Boszniaczek i Boszniaków, a także innych „etnosów” zamieszkujących Bośnię i Hercegowinę. Na koniec chciałabym opowiedzieć Ci o tym, jak dzisiaj wygląda życie w Bośni i Hercegowinie, jakie są nastroje. Jak wygląda życie 30 lat po końcu świata.

Kilka słów o mnie. Jak już zapewne wiesz, nazywam się Sylwana Dimtchev. I z Bałkanami jestem związana od dziecka, częściowo również przez moje pochodzenie. Skończyłam filologię bułgarską w Poznaniu. I niech nie zmyli Cię kierunek tych studiów, bo na filologiach uczy się o całym regionie. W tym był to region Bałkanów i Słowian Południowych, ogólnie. Więc tę kompetencję i wiedzę na temat tego, co działo się przez wieki na Półwyspie Bałkańskim wyniosłam po prostu ze studiów. Byłam też, w ramach wymiany studenckiej, przez pół roku na filologii serbskiej we Wrocławiu, gdzie nauczyłam się (w miarę przyzwoicie) języka serbskiego. Natomiast nie potrafię w tym języku mówić. Jestem w stanie właściwie wszystko zrozumieć, czytać, oglądać filmy, słuchać, co ktoś do mnie mówi. Natomiast kiedy próbuję się porozumiewać po serbsko-chorwacku, nazwijmy to tak, bo taką nazwę miały te studia, to mówię po bułgarsku z serbskim akcentem. Są to zbyt podobne do siebie języki jak dla mnie, jak na moje kompetencje, jest to dla mnie po prostu potwornie trudne. 

W roku 2017 brałam udział w Letniej Akademii Praw Człowieka w Sarajewie, w Humanity in Action właśnie w Hercegowinie, gdzie miałam okazję wszystko to, czego nauczyłam się w teorii na studiach, zderzyć z rzeczywistością. Miałam okazję pojechać do Prijedoru, do Srebrenicy, mieszkałam w Sarajewie. Miałam okazję porozmawiać z osobami, które przetrwały wojnę, które przetrwały srebrenickie ludobójstwo, z osobami które pracowały przy ekshumacji ciał i ich identyfikacji, więc było to bardzo wzbogacające doświadczenie. Tuż przed nagrywaniem sezonu tego podcastu postanowiłam odświeżyć moją wiedzę i na tydzień pojechałam ponownie do Bośni i Hercegowiny. Ponownie odwiedziłam Srebrenicę, a także inne miejsca pamięci, muzea i galerie właśnie związane z ludobójstwem. Mam nadzieję, że równolegle do odcinków podcastu będę w stanie udostępniać vlogi z mojego ostatniego wyjazdu do Bośni. Myślę, że będą one doskonałym uzupełnieniem tego, o czym słuchasz. 

Źródła. Mimo że bardzo bym chciała, nie jest to praca doktorska, więc nie będę w stanie umieszczać przypisów do każdego odcinka, do każdej wypowiedzi tak, jak robi to np. podcast „Science Vs”. Ich jest cała ekipa nagrywająca podcast, a tu jestem tylko ja i moja osoba montująca. Link do źródeł będzie podany w opisie każdego odcinka. Źródła z których korzystałam to źródła zarówno książkowe, podcastowe, filmowe i również filmy dokumentalne, uzasadnienia wyroków Trybunału Haskiego ds. byłej Jugosławii. Jedno źródło, z którego nie korzystałam to podcast w języku angielskim fundacji Remembering Srebrenica: „Untold Killing”, ponieważ bardzo bałam się, że zasugeruję się, w którym tam ludobójstwo będzie przedstawione, czy historie będą opowiedziane. Dlatego odpuściłam to. I ono nie znajduje się w moich źródłach, natomiast jeżeli jesteście ciekawi, to przypuszczam, że jest to coś godnego polecenia, ponieważ sama ze strony Remembering Srebrenica korzystam. Są tam zeznania świadków, zeznania osób, które ludobójstwo przetrwały oraz linki do zewnętrznych stron, publikacji, książek. Jeżeli znasz język angielski to serdecznie polecam tę stronę. Jej adres również znajdzie się w źródłach. Nie jestem w stanie wymienić tutaj na antenie wszystkich źródeł, z których korzystałam, ponieważ są ich setki. Stąd też będą one umieszczonej na osobnej stronie, na moim blogu zwyklyzeszyt.pl.

I już na sam koniec: ostrzeżenie. Bardzo nie lubię epatowania przemocą i dosadnych, pornograficznych wręcz opisów, natomiast ten podcast jest o ludobójstwie, jest o wojnie i mimo moich najszczerszych chęci, by unikać drastyczności, takie tematy będą się pojawiały. Więc jeżeli czujesz, że są dla Ciebie tematy zbyt trudne, to odpuść sobie słuchanie następnych odcinków. Być może kiedyś do nich wrócisz. Ale ja nie jestem w stanie, ze swojej strony, zapewnić, że treści triggerujące nie będą się pojawiały. Do usłyszenia i do zobaczenia na moich mediach społecznościowych. Cześć!

Droga Osobo Słuchająca! Nagrywanie podcastu nie jest moją pracą, jednakże jego tworzenie wymaga sporych nakładów finansowych. Nie mógłby on powstać, gdyby nie moje Matronki i Patroni, którym z tego miejsca ogromnie dziękuję. Jeśli chcesz mnie wesprzeć finansowo, wejdź na www.patronite/zwyklyzeszyt i wybierz próg wpłaty. Pamiętaj również o zasubskrybowaniu tego kanału, wtedy na pewno żaden odcinek Cię nie ominie, wystawieniu mi recenzji w aplikacjach podcastowych, i poleceniu tego podcastu swoim znajomym. Puszczenie tego odcinka dalej w świat, pozwoli większej liczbie osób poznać ludobójstwa po II wojnie światowej, których nie uczono nas w szkołach. Możesz mieć w tym swój udział. 

Transkrypcję wykonała: Izabella Szewczyk