Udział w projekcie Humanity in Action zakładał różne wyjazdy terenowe. Jednym z nich była wycieczka do przemysłowej Zenicy.
Odbyliśmy w niej jedyną w swoim rodzaju przejażdżkę busem po sporym obszarze industrialnym międzynarodowego koncernu ArcelorMittal, poprzedzoną odpowiednim wykładem na temat BHP. Z filmiku instruktażowego wynikało, że samo przebywanie na terenie huty jest tak niebezpieczne, że nie wolno nam nawet wysiąść z autobusu. A w tym autobusie był przewodnik. Ręka w górę kto z pokolenia urodzonego po ’89 doświadczył na własnej skórze takich atrakcji?
Już w autobusie nasz przewodnik (na zdjęciu po mojej prawej stronie) powiedział coś, co mnie zaniepokoiło. Kiedy przejeżdżaliśmy obok wewnętrznego przystanku autobusowego powiedział:
– …i tutaj codziennie pracownicy wsiadają do autobusów, które rozwożą ich do odpowiednich części fabryki. Ostatnio, he, he, panie zgłaszają, he, he, że chcą jeździć osobnym autobusem.
– Dlaczego? – zapytała Nina, a ja bezgłośnie wtórowałam jej: „No właśnie, dlaczego…?”
– Aaaa nieee wieeem… He, he. He, he.
Hę?
konferencja
Po otrzymaniu upominków z logiem związków, takie jak koszulki, notatniki, czapeczki z daszkiem i cyknięciu pamiątkowej fotki, którą zamieściłam powyżej, udaliśmy się na konferencję właściwą do Hotelu Zenica.
Sala konferencyjna trochę jak sala kolumnowa. Związkowcy przy małym stoliku z mównicą, my naprzeciwko, przy stołach ułożonych w U. Wody mineralne, kieliszeczki, mikrofony.
Nie pamiętam teraz, ile to wszystko dokładnie trwało. Obstawiam, że pond godzinę. Każdy z panów miał przygotowany referat, który dumnie przed naszymi ciążącymi powiekami odczytywał, a Jasmin (szef HIA BiH) na zmianę z Maidą (koordynatorką programową) dzielnie tłumaczyli nam obszary działalności związków i osiągnięcia w walce o lepszą przyszłość pracowników.
Po bardzo długich minutach różnych referatów zachwalających szeroki, apolityczny, równościowy zakres działania zenickich związków, podkreślania, jak bardzo aktywne są sekcje dla studentów, dla kobiet, kobiet, studentów, studentów, kobiet nadszedł czas na
PYTANIA
Moja ręka wystrzeliła w górę szybciej, niż się spodziewałam.
– Bardzo dużo mówiliście dzisiaj o związkowych podsekcjach dla studentów, dla kobiet… Więc… gdzie są kobiety?
Nie trzeba być geniuszką/em, by na pierwszy rzut oka zauważyć, że pewnej grupy pracowniczej nie ma za stołem z mikrofonami. Moje pytanie paliło mnie w gardło od pierwszej sekundy konferencji. Referaty panów o równym traktowaniu i walce o lepsze pensje dłużyły mi pewnie bardziej niż wszystkim. Reakcja związkowców była bardzo łatwa do przewidzenia. Podobna to tej z polskiej sceny polityczno-medialnej, gdy porusza się problem braku reprezentacji kobiet w debatach publicznych. Seksistowska:
– Kobiet? He, he. He, he. Nie wiedziałem, że mieliśmy jakieś zaprosić, he, he. He, he.
– No to już pan wie, własnie to panu uświadomiłam – cisnęłam przez salę konferencyjną, starając się nie zwracać uwagi na rechoty i chichoty.
– Gdybym wiedział, to bym zaprosił… – próbował nadal obrócić żart w jeszcze mniej zabawną kpinę Pan Przy Mikrofonie.
historia pewnej koszulki
Wściekłam się. Do kości i do bólu zaciśniętych szczęk ogarnął mnie gniew i niezrozumienie. I jeszcze ta wzmianka z początku dnia o osobnych autobusach dla kobiet… Rok 2017!!! Mamy, kurna, 2017 rok! I ten chichot… Początkowo myślałam, że to moi współtowarzyszki/e programu zareagowali na żart, co jeszcze bardziej mnie podminowało. Na szczęście prędko okazało się, że to była ich reakcja podziwu na moje zabicie ćwieka panom mądralińskim. Chyba każda osoba z zespołu pogratulowała mi postawienia tego pytania. Kilka osób, jak Katrina, wspominała to jeszcze na konferencji w Berlinie podkreślając, jak wiele to dla niej znaczyło. Mam nadzieję, że wie, ile dla mnie znaczyło takie zakulisowe wsparcie. Moment, w którym nie czułam się w końcu jak negatywna, a pozytywna bohaterka, był dla mnie na wagę złota.
Po konferencji przeszliśmy na obiad do hotelowej restauracji. Byłam tak zła i bezsilna, że z tej wściekłości i głupiego buntu, zostawiłam w toalecie celowo związkową czapeczkę z daszkiem. Taki bunt, o! Ale im pokazałam!
Na szczęście koszulka była w torbie i o niej zapomniałam. Na szczęście, ponieważ po pewnym czasie przyszedł mi do głowy znacznie lepszy pomysł, niż buntownicze pozostawianie ubrań w hotelowych toaletach.
Więc… Gdzie są kobiety?
Skoro panowie ze związków, walczący o równość nie wiedzieli, że mają zaprosić kobiety – po przecież jest sobota i pewnie zostały w domu, ja postanowiłam zabrać moją koszulkę na spacer.
Założeniem mojego mikroprojektu „Gdzie są kobiety?” jest zabieranie koszulki na moje wszystkie wyjazdy i robienia sobie w niej zdjęcia w ważnych. I tak, koszulka z ważnym dla mnie, a pustym dla związkowców hasłem: „Siła, Jedność, Solidarność” powędrowała ze mną do Algierii. Jej premiera odbyła się już drugiego dnia, podczas zwiedzania Algieru. To w niej oglądałam Saharę z bliska i zjeżdżałam z wydm na snowboardzie.
Wróżę jej dalsze zwiedzanie świata.
No to… Gdzie są kobiety? Tu. Tu. I tu. I tam. Jesteśmy wszędzie. Jesteśmy połową społeczeństwa. Nie widzisz nas, ponieważ nie mamy odpowiedniej reprezentacji w mediach.
Nie martw się, to też się zmieni.
Snaga, jedinstvo, solidarnost!
Sylwana