Prawdopodobnie ten wpis pojawia się za późno – do Świąt pozostało niespełna półtora tygodnia i pewnie wszyscy macie już prezenty dla bliskich. Pisząc go mam jednak nadzieję, że do kogoś jeszcze trafię – do Ciebie, do Twojej koleżanki, kolegi. Nawet te trzy osoby, nawet jedna, może wiele. Wystarczy chcieć i wiedzieć, że się może.
Nie znajdziesz tu tym razem opisu Iranu, zabawnych historii, które nam się przydarzały, ludzi, których spotkaliśmy ani podróżniczych rad. Nie mogę pisać o słonecznym, serdecznym i pięknym Iranie, kiedy z Aleppo nie zostaje już nawet kamień na kamieniu. Ten wpis to mój apel. Być może brzmiący nieco patetycznie, ale mam to w nosie. Jest to apel napisany z powodu niezgody na świat w jego obecnym kształcie. Apel szczery, płynący z serca przez łzy niemocy, wściekłość niemocy, a następnie mobilizację do działania. Do działania jakiegokolwiek.
ZAMIAST PREZENTÓW W TYM ROKU PODARUJMY SOBIE MIŁOŚĆ. Proszę.
Mała anegdotka zanim przejdę do sedna.
W zeszłym tygodniu rozmawiałam z moją siostrą na temat Świąt. Okazało się, że w tym roku po raz pierwszy spędzi je sama z dziećmi. Bilety do Polski dla czteroosobowej rodziny kosztują tyle, co dziesięciodniowe wakacje all inclusive w Hiszpanii dla dwóch osób. Wszystkie koleżanki, na które w poprzednich latach mogła liczyć, miały plany wyjazdowe. Moja siostra nie była z tego powodu ani w świątecznym, ani w żadnym innym pozytywnym nastroju. Ja z roku na rok coraz miej lubię Święta, głównie dlatego, że zamieniają się w Christmas i chodzi w nich o kupowanie ozdób i prezentów już od 2. listopada. Dotarło do mnie z całą mocą, jak źle musi być człowiekowi, dla którego Święta to coś wyjątkowego, wyczekanego. Jaki smutek ogarnia, kiedy cała rodzina daleko i nie ma się nawet kogo odwiedzić lub kogo zaprosić. Wtedy wpadłam na szalony pomysł – sprawdzę bilety lotnicze na świąteczny weekend.
Całą decyzję o wyjeździe podjęłam w ciągu 12 godzin. Bilety z Polski do Dublina – w standardowej cenie, jak w lutym czy marcu, żadnego zdzierstwa. Z ich zakupem wstrzymywałam się przez dwie rzeczy.
Po pierwsze – nigdy nie spędzałam świąt bez rodziców, poza domem rodzinnym. W tym roku skład wigilijny będzie szczególnie uszczuplony, dlatego tym bardziej bałam się nawet zapytać Mamy, co o tym sądzi. Bałam się, że im sprawię zbyt dużą przykrość wyjeżdżając tak nagle i po raz pierwszy. Chociaż nie zostawiłabym ich samych – ja i Alicja nie jesteśmy jedynymi dziećmi – to i tak czułam się źle, że nie będzie mnie z nimi. Miałam przez moment poczucie, że robię coś złego, coś nie po kolei. Z drugiej strony – kto jest bardziej samotny? Rodzice + troje (zamiast sześciorga) dzieci + zięć + czworo wnucząt + (ewentualnie) Babcia + pies + kot, wszyscy w swoim domu, w swoim mieście, na swoich kanapach, przy swoich stołach? Czy może Siostra + troje dzieci na obczyźnie, bez tego kota i psa nawet, bez koleżanki czy zaprzyjaźnionej sąsiadki, która wpadnie na świąteczne ciacho? Dziwnie tak kalkulować na osobach, ale ja tak właśnie zrobiłam rozważając wyjazd.
Po drugie (i teraz aż wstyd jest mi się do tego przyznać): kupując bilety lotnicze wydałabym całą kasę z funduszu prezentowego. I co wtedy? Nie zostawię nic pod choinką, kiedy bliscy na pewno coś dla mnie mają? Nie kupię prezentu Ali i dzieciakom, bo zwyczajnie się spłuczę? Trudna decyzja…
NO JASNA CHOLERA!
Jaka trudna decyzja?! Serio, ja tak mogłam pomyśleć? Że bardziej wartościowy jest prezent wysłany pocztą niż obecność przy świątecznym stole? Jak widać duch (upiór?) Christmas od lat, leka-poleka przejmował kontrolę nad moim zdrowym rozsądkiem i decydowaniem o tym, co naprawdę ważne, skoro zastanawiałam się, czy Alicję bardziej ucieszę ja czy przedmiot ode mnie.
Jak tylko pogadałam z rodzicami i upewniłam się, że nie sprawię im zawodu zmieniając nagle świąteczne plany, postanowiłam kupić bilety. Moje pierwsze święta bez rodziców, ale z rodziną.
I wtedy mnie olśniło. W mojej głowie narodził się pomysł, by zrezygnować z prezentów rzeczowych dla siebie w ogóle. Przecież ja od lat na pytanie, co chcę dostać odpowiadam: “Buziaka” albo “Życzenia” i nie jest to kokieteria. Ja naprawdę mam wszystko! Oczywiście co roku na wszelkie okazje dostaję piękne prezenty: przydatne, miłe, specjalnie dla mnie. Sama też nie stronię od obdarowywania. Ale, do ciężkiej cholery, ja naprawdę wszystko mam! Mam wspaniałą rodzinę i chłopaka, których kocham, którzy mnie kochają i możemy wszyscy na sobie polegać. Mam wspaniałych przyjaciół – tych w Polsce i tych rozsianych po świecie, mam też łatwość nawiązywania kontaktów co jest olbrzymim darem od losu. Mam ciepły kąt i dach nad głową. Mam co jeść, ale mam też osoby, które pomogłyby mi, gdybym nie miała. Mam pracę, czyli stałe źródło dochodu – mogę odłożyć na wakacje, kupić sobie ciepłe buty, pójść do kina, kupić książki. Nie jestem milionerką i pewnie nigdy nie będę, ale żyję szczęśliwie i wygodnie. Kolejne perfumy, książki, płyty, kosmetyki, biżuteria… Wszystko miło mieć, ale czy jest to potrzebne?
Czy Ty masz przynajmniej jedną z wymienionych wyżej “rzeczy”? Jeśli tak, to posiadasz prawdziwy skarb, z którego pewnie nie zdajesz sobie do końca sprawy. Czy nie jest Ci czasem trochę wstyd, że masz za dużo? Mi jest.
Podarujmy sobie miłość
Tak, jak pisałam, jest już 15. grudnia i większość z Was ma prezenty dla bliskich nie tylko zakupione, ale i pewnie pięknie zapakowane. A jeśli jeszcze nie? Mam propozycję: podarujcie sobie miłość. Podarujcie komuś miłość. Podziękujcie za to, co macie. Jak?
Olejcie centra handlowe, stragany i aukcje internetowe. Kwotę, jaką przeznaczylibyście na prezent dla danej osoby wpłaćcie na wybraną przez nią organizację charytatywną. Wydaje się, że to niewiele – bo co może zdziałać 30 zł w morzu niekończących się potrzeb? Ano, dużo. Przede wszystkim – uwrażliwisz się na potrzeby innych. Dziś możesz mieć zapewnione wszystkie potrzeby, a jutro może być wojna i będziesz o pomoc prosić.
Mała kalkulacja: czteroosobowa rodzina to 12 prezentów. Jeśli każdy z nich kosztowałby 30 zł, pomożecie komuś za 360 zł. Robi się dużo, prawda? A co, jeśli na prezenty wydajesz więcej? Tobie, Twojej rodzinie, nikt nie zabierze tego, o co naprawdę w Świętach chodzi: wspólnego czasu, rozmów, śmiechów, sprzeczek. Bycia razem i miłości, najważniejszych prezentów, jakie istnieją. Gdzieś – nie za górą, za rzeką, ale w Twoim bloku, w Twojej kamienicy, może być ktoś, kogo nie stać nawet na mały kawałek tego łososia, którym właśnie się przejadłaś/eś. Pomyśl o tym. Nie, nie myśl – zrób coś z tym! Możesz Ty, mogę ja, może wiele osób, które znam. To nie jest trudne!
mali bracia Ubogich
Coś, co bardzo mnie porusza i nie daje mi spokoju, to samotność i wykluczenie społeczne osób starszych w Polsce. Być może wynika to z tego, że od dziecka miałam ogromne szczęście mieć babcie i dziadków blisko siebie, spędzać z nimi czas, rozmawiać, czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. Wiem, jakim skarbem jest kontakt międzypokoleniowy, ile wnosi, ile daje, ile uczy. I ile można stracić, izolując te wspaniałe historie w domach tak zwanej “spokojnej starości”. Piętnując starość jako brzydką, niefotogeniczną, nie mającą prawa bytu. Jest wiele potrzebujących grup, ale w moim odczuciu ta jest najbardziej zapomniana.
Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich organizuje piękną akcję “Podaruj Wigilię” – ja się wzruszam oglądając spot akcji. Poza płakaniem, wpłacam. 50 zł – zapewniasz kolację wigilijną oraz prezent świąteczny jednej samotnej starszej osobie. 100 zł – ufundujesz jedną kolację i prezent dla dwóch osób. 5 dych to za dużo? Wpłać cokolwiek. Wystarczy wejść tu: podarujwigilie.pl i zaznaczyć, którą opcję wybierasz. System obsługiwany przez Pay-U. Trzy kliknięcia i trzysta procent szczęścia. I dobra.
Pomoc dla Syrii zamiast Mikołaja i Gwiazdki
To, co dzieje się w Syrii już od prawie sześciu lat, to największa katastrofa XXI wieku. Obojętność tak zwanego zachodniego i “cywilizowanego” (bitch, please!) świata to hańba, z której kolejne pokolenia będą się gęsto tłumaczyć, a i tak nic nie cofnie czasu i nie ocali żyć tych milionów, które je straciły pod gruzami bombardowanych miast i w wodach Morza Śródziemnego. Myślisz, że przesadzam? Poczekajmy kilka lat.
Potrzeba było eksterminacji NA OCZACH ŚWIATA ostatnich mieszkańców miasta, stłoczonych na 2 km2, żeby świat łaskawie ruszył dupę (1), oprotestował rosyjskie naloty i walczył o stworzenie korytarzy humanitarnych. Zadajesz sobie teraz pytanie, co możesz zrobić? I znów myślisz, że to na nic? Jesteś w błędzie.
- Wysyłamy apele do polskiego rządu, aby wydał zgodę na korytarz humanitarny, czyli przyjęcie w Polsce wszystkich rannych i potrzebujących. Szczegóły akcji (adresy e-mailowe, wzory pism) znajdziesz TU.
- Wpłacamy, ile możemy, nawet 5 zł, na konto tej organizacji (tych organizacji), które niosą pomoc na miejscu, w Syrii (linki znajdują się w nazwach), np.:
Polska Akcja Humanitarna, White Helmets, UK actions for refugees (wspiera lekarzy w Syrii), Caritas Polska
Jeśli polecacie jeszcze inne organizacje, koniecznie zamieśćcie link w komentarzu. - Zapisujemy się do grupy na FB “Pomoc dla Syrii zamiast Mikołaja i Gwiazdki” i śledzimy aktualności i pomysły, jak z daleka możemy pomóc tym najbardziej potrzebującym
Dodatkowe nakrycie
Piękna to tradycja kłaść dodatkowy talerzyk dla niespodziewanego gościa. Czy niespodziewany gość zastukał do Twoich drzwi? Czy zostanie wpuszczony? Możesz go/ją/ich zaprosić, zgłaszając się do programu “Wigilia bez granic”. Dzięki tej stronie skontaktujesz się z rodziną/osobą, którą możesz ugościć przy dodatkowym nakryciu. Przecież i tak nie zjesz tych wszystkich pierogów, a barszcz skiśnie i będzie trzeba go wylać.
Co podarujesz?
Jak widać pomagać można na wiele sposobów. Nie trzeba mieć fortuny. Nie chodzi też o to, żeby odejmować sobie od ust i wszystkie pieniądze rozdać potrzebującym. Ważne, by podzielić się tym, co masz – nawet, jeśli tego niewiele. Dzielić się i mówić o tym głośno, zachęcać innych, nie poddawać się myśląc, że to wszystko bez sensu.
Nie czas na łzy. Czas na działanie. Podarujmy sobie miłość i dobroć. To nie jest trudne, trzeba tylko chcieć.
Podarujmy sobie miłość, proszę.
Sylwana
(1) Niech nie czują dotknięci się ci, którzy od lat starają się nagłośnić sprawę i pomagać. Byliśmy w mniejszości.