Codziennie odsypuję fusy po kawie, żeby używać ich jako ekologicznej posypki antypoślizgowej na podjazd przed domem, zamiast raniącej łapki zwierzaków soli czy brudzącego piachu. Wczoraj, po marznącym śniegu, zrobiła się przed domem straszna szklanka. Po ostatnim, późnowieczornym spacerze z psem wzięłam miskę z fusami i poszłam posypywać. W momencie, w którym pierwszy raz zanurzyłam dłoń w kawie i poczułam jej zapach, fakturę, temperaturę i taką dziwną mokrość, choć była zupełnie sucha, poczułam przedziwną przyjemność i… Radość? Zaczęłam sypać, na śniegu, w nocy, przy sztucznym świetle,…Kontynuuj Czytanie “Obecność, jej brak i fusy po kawie”

Od kilku miesięcy, kiedy mam ochotę coś zjeść na szybko poza domem, kupuję krakersy. Nie, żeby mi jakoś wyjątkowo smakowały, po prostu nie są słodkie, nie trzeba ich gotować, są dostępne i zapychają. Kiedy sobie czasem myślę: „ale bym coś zjadła”, to od razy widzę krakersy. Problem w tym, że jak już zjem z jakiejś firmy, to następnym razem nie smakują, bo są strasznie przesolone lub przeprawione. Nigdy nie kupuje dwa razy takich samych. Zastanawiałam się ostatnio, skąd one się wzięły w moim menu – przecież…Kontynuuj Czytanie “Talarki”