I to nie raz, nie dwa. Odkąd pamiętam. Ja też. Na długo zanim miałam jakiekolwiek pojęcie o seksualności.
#JaTeż
Dlatego bardzo podoba mi się akcja # MeToo lub # JaTeż. Tak łatwo jest bagatelizować uczucia innych i swoją miarą oceniać naruszanie cudzych granic. Tak łatwo machnąć ręką, wyśmiać, powiedzieć “olej to”, kiedy akurat Ciebie to nie spotkało, kiedy to nie Ty się wstydzisz, nie Ty czujesz się zbrukana/y, zraniona/y. Łatwe i cholernie, ale to cholernie wkurwiające. Dla mnie i dla tych wszystkich ludzi doświadczających różnych form przemocy seksualnej. Uwaga, spojler! Zaczepki na ulicy to też molestowanie. Nie wiedzieliście? Pędzę z kagankiem przeciwprzemocowej oświaty.
Gdybym dostała dolara…
Albo chociaż złotówkę za każdą sytuację molestowania seksualnego – werbalnego czy fizycznego, której od dziecka miałam nieprzyjemność doświadczyć, przed osiemnastką byłabym milionerką.
Gdybym za każde: “przesadzasz”, “to nie molestowanie”, “ciesz się, jesteś atrakcyjna!” padające, o dziwo, często z ust koleżanek, dostawała 1 grosz – miałabym już drugi milion.
Mój fejsbuk zalały historie molestowania kobiet, zazwyczaj pojedyncze – dla przykładu. I bardzo dobrze, o tym trzeba mówić. Tak, jest to ohydne i przerażające. Tak, zdarza się to ciągle i ciągle. Tak, też podzielę się jedną z miliona sytuacji, których byłam uczestniczką.
Miałam 16 lat, spędzałam swoje pierwsze wakacje w Irlandii, u siostry i jej męża. W którąś niedzielę pojechaliśmy na przystań luksusowych jachtów, na której pracował ich znajomy. Nie znałam go, rozmowa nie była zbyt ciekawa, czułam się trochę jak na tureckim kazaniu. Przynajmniej mogłam sobie popatrzeć w morze i włączyć tryb głuchoty. Z zadumy wyrwał mnie jego tekst rzucony słodziutkim głosem do mnie na pożegnanie:
– Kochana (kotku, słonko, dziecko czy jakiś podobny deprecjonujący zwrot rzucony do obcej nastolatki) jesteś pewna, że chcesz wracać z nimi do domu? Nie wolisz zostać tu, ze mną? Oddałbym cię za kilka dni… No?
Czułam się zbrukana tymi słowami. Wbiły się w moją głowę tak bardzo, wywołały taki lęk, że do końca wakacji nie zbliżałam się nawet do dzielnicy, w którym ten typ pracował. Czterdziestolatek w słoneczne niedzielne popołudnie zaproponował totalnie zakompleksionej, więc i nieświadomej swojej cielesności, nastolatce seksualne niewolnictwo. “Oddam cię za kilka dni”. No kurwa mać. Jak przedmiot.
Po powrocie do Polski opowiedziałam o tym kilku osobom i oczywiście usłyszałam, że na żartach się nie znam. Ha, ha, seksualne niewolnictwo małoletniej takie śmieszne. Spodobałaś mu się!
Starałam się wyprzeć tamto popołudnie.
7 lat później,
lotnisko we Wrocławiu. Przekomarzam się z bratem w kolejce do odprawy paszportowej – powrót z Dublina. Jakiś facet pyta się mnie, czy jestem siostrą Krysi i czy go pamiętam:
– Tak i nie.
Gówno prawda, poszłam zwymiotować jak tylko celnik zwrócił mi paszport.
11 lat później, kiedy dzielę się z Wami tą historią, wciąż trzęsą mi się ręce.
Hej, gnojku! Mam nadzieję, że te słowa trafią do ciebie po tej dekadzie. Mam nadzieję, że się porządnie zawstydzasz. Mam nadzieję, że Twojej córki, jeśli ją masz, nigdy takie coś nie spotka, choć żeby tak było, musiałaby żyć w jakimś innym wymiarze.
Mogłabym mnożyć i mnożyć przykłady
Ze szkoły, z różnych prac, ze spotkań ze znajomymi. Zdecydowałam się jednak do powyższej historii, którą część z Was zna pewnie już z FaceBooka, dołączyć jedną szczególną. Szczególną, bo mimo, iż obrzydliwa jak każda sytuacja bycia werbalnie zmacaną, rozpoczęła coś fajnego – przyjaźń. Dlaczego? Bo ktoś zareagował i się sprzeciwił.
Tą osobą była Marta Zabłocka, znana w internecie jako Życie-Na-Kreskę – utalentowana rysowniczka, zaangażowana społecznie wojowniczka i szalenie mi bliska osoba.
Pewnego upalnego dnia… Postanowiłam napisać do niej maila z tym, co mnie spotkało:
Tego dnia miało być ultra gorąco, więc założyłam sukienkę na ramiączkach. Zazwyczaj w upały zakładam szorty i luźny t-shirt, bo niekomfortowo czuję się z cyckami na wierzchu. Cycki niestety są, nogi też, ale niezbyt zgrabne, więc nikt na nie nie zwraca uwagi. Dzisiaj spałam u przyjaciółki i nic innego nie miałam. Z jej domu w Poznaniu wyszłam po 7.00 a do swojego domu we Wrocławiu wróciłam o 12.30.
W tym czasie zostałam kilkunastokrotnie zmolestowana.
Pędząc na spotkanie, już na początku ulicy zauważyłam, że jakiś robotnik się na mnie gapi. Udawałam, ze tego nie widzę, ale kiedy go mijałam, zacmokał. Obrzydzenie. Pędząc na PKP minęłam budowę. Krzyki pod moim (mojej sukienki?) adresem z wysokich rusztowań. Na dworcu weszłam do windy, w ostatniej chwili wskoczył do niej jakiś gość w średnim wieku. Gapił się na mnie w ten okropny, lepki sposób. Kiedy zaczęłam pić wodę z butelki, rzucił do mnie takim “zalotnym” głosem: “Mmmm z butelki… Mmmm…” Olałam go. Po chwili, wciąż mnie obserwując (udawałam, że nie widzę): “A pani powie, dobre sa takie napoje, hehe, z butelki, hehe?”. Z lęku od razu zaczęłam gadać po bułgarsku, że niby go nie rozumiem i wyszłam, ale w środku cała się trzęsłam. W pociągu konduktor rozmawiał z moim dekoltem. W tramwaju do domu we Wrocławiu jakiś gość zapytał czy mi nie za zimno i czy, hehe, nie chcę się ubrać (11.58 i 33 stopnie + brak klimatyzacji). Pod domem budowlaniec na mnie zagwizdał. Wszystkiemu winna była sukienka na ramiączkach, którą ubrałam, żeby nie dostać udaru cieplnego.
Efektem tego maila był poniższy rysunek i, jak już wspomniałam przyjaźń.
Przyjrzyjcie się raz jeszcze swoim Fejsikom. Posłuchajcie tekstów znajomych. Posłuchajcie komentarzy obcych ludzi. Zanim znów zbagatelizujecie przemoc, zadajcie sobie pytanie, czy chcielibyście być adresatem/adresatką obrzydliwości.
Reagujcie.
Sylwana
__________________________________________________
#JaTeż
Jeśli wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie napisałyby “Ja też” w statusie, być może pokazałyby ludziom, jaką skalę ma to zjawisko.
#MeToo
If all the women who have been sexually harassed or assaulted wrote “Me too.” as a status, we might give people a sense of the magnitude of the problem