Z Kinder Cardsami to nie tak, że przestały mi smakować. Po prostu Kinder Cards ściskają mi serce. Odwracam od nich wzrok na półkach sklepowych, przełączam reklamy. Za każdym razem z uczuciem, że moje serce tego nie zniesie. Zdarza mi się wyjść ze sklepu, jeśli te ciasteczka będą pierwszym, co zobaczę. Czasami, szukając czegoś blisko nich powtarzam sobie:
“Nie ma was tam, nie ma was tam, nie ma, nie ma, nie ma! Nie widzę, nie widzę, nie widzę was!”
Zapoznała mnie z nimi Natt – czasami to nimi udawało się jej nabijać kalorie po wlewach. Często mnie nimi częstowała, a czasami ja je jej przynosiłam. Trzydziestego maja, kiedy się ostatni raz widziałyśmy si, K. poszedł do sklepu po przekąski dla niej do szpitala, chciała m.in. talarki i Kinder Cardsy, ale tych ostatnich akurat nie było. Dzień później, kiedy już leżała w szpitalu, byłam w centrum handlowym i w Super Pharmie, przy kasie, były w promocji.
Kupiłam je
Chciałam je przynieść Natt do szpitala. J. one smakowały, więc chciał je zjeść, ale powiedziałam, ze to dla Natt i nie wolno. W środę, pierwszego czerwca rano, kiedy rozmawiałyśmy po raz ostatni, powiedziała, że nie chce, by ją odwiedzać, bo jest bardzo słaba i ciągle śpi.
Pomyślałam, że tę paczkę dostanie, jak wyjdzie. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam jej z informacją, że na nią czekają. Wiadomość nigdy nie została prze nią odczytana.
W czwartek wszystko we mnie mówiło, że jest źle, że ona umiera chociaż nie znałam jeszcze wyników. Wieczorem, po streczingu, otworzyłam to cholerne opakowanie, zjedliśmy je na pół z J. J. zdziwił się, ja mu powiedziałam, ze kupię nowe, jak Natt wyjdzie ze szpitala, lub jeśli zgodzi się na odwiedziny. Nie zgodziła się, nie wyszła.
Opakowanie, bez zgniatania, wrzuciłam do kosza na tekturę. W piątek Natt zmarła.
Tuż po tym, jak się o tym dowiedziałam, wyciągnęłam opakowanie ze śmieci. Leży puste w szufladzie na jedzenie. Nie wyobrażam sobie go wyrzucić, nie wyobrażam sobie kupić i zjeść nowe Kinder Cards. Dlatego więcej ich nie tknę.
_________________________________
Nowa, nowy? Zacznij od tego wpisu.
Autorką fotografii okładkowej tego wpisu jest Joanna Przytarska (Sofia, Bułgaria 2011 r.)