Obecność, jej brak i fusy po kawie

Kategorie Notatki z żałoby,Wyróżnione wpisy

Codziennie odsypuję fusy po kawie, żeby używać ich jako ekologicznej posypki antypoślizgowej na podjazd przed domem, zamiast raniącej łapki zwierzaków soli czy brudzącego piachu.

Wczoraj, po marznącym śniegu,

zrobiła się przed domem straszna szklanka. Po ostatnim, późnowieczornym spacerze z psem wzięłam miskę z fusami i poszłam posypywać.

W momencie, w którym pierwszy raz zanurzyłam dłoń w kawie i poczułam jej zapach, fakturę, temperaturę i taką dziwną mokrość, choć była zupełnie sucha, poczułam przedziwną przyjemność i… Radość? Zaczęłam sypać, na śniegu, w nocy, przy sztucznym świetle, wyglądała jak czarna ziemia, a jej zapach był coraz bardziej intensywny. Posypywałam, oddychałam, patrzyłam na tę „ziemię” i zastanawiałam się, dlaczego to jest tak szalenie przyjemne, przecież boli mnie głowa, pęka serce i padam z nóg?

I przy którymś sypnięciu zrozumiałam.

Uwielbiałaś kawę prawie tak samo jak ja. Byłaś chyba jedyną osobą spoza mojej rodziny, która rozumiała, że można pić espresso za espressem i nie paść na zawał. W dawnych czasach robiłyśmy sobie po 4 w kubku. Kawa mocna musi być, ale po co latać co chwilę do ekspresu?

Sypanie tej kawy-ziemi było trochę jak proteza sypnięcia ziemią w wieko trumny, którego na pogrzebie i tak nie było. Ten zapach kawy z kolei był jak picie kawy – tak intensywny, że przez nozdrza trafił na język. Pogrzebowe picie kawy z Natt, przed domem, w którym tyle razy mi towarzyszyłaś.

Tak bardzo chciałabym czuć Twoją obecność. Tak bardzo chciałabym w coś wierzyć. Tak bardzo chciałabym, żebyś tu była.

 

Nowa, nowy? Zacznij od tego wpisu.

Wcześniejsze „Notatki z żałoby”:

Ostatnie, co pamiętam

Talarki

Kinder Cards

Przyszłaś tu tylko na chwilę

Nie rozumiem śmierci

Noce przed, ostatnia noc